Brytyjska telewizja BBC wyemitowała program pokazujący życie imigrantów w Wielkiej Brytanii. Jedną z głównych bohaterek jest 24-letnia Anna z Lublina, absolwentka socjologii.
Poruszający film dokumentalny "Young, Foreign and Over Here" opowiada o młodych ludziach, którzy przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu lepszego życia. Film pokazuje zmagania kilku osób - m.in. Polaków, Czechów i Węgra. Niestety okazuje się, że Anglia nie jest ziemią obiecaną.
Imigranci stykają się z inną kulturą. Żeby coś osiągnąć, muszą zaczynać od zera. Odbijać niemal od dna. Bo ich wykształcenie, czy doświadczenie przywiezione do Wielkiej Brytanii nikogo tutaj nie obchodzi. Wręcz są skreślani za wygląd, czy zły akcent.
Już na początku dowiadujemy się, że co roku do Wielkiej Brytanii przyjeżdża 35 tys. osób w poszukiwaniu lepszego życia. Aż dwie trzecie pochodzi z Polski. Autorzy przedstawiają nam 24-letnią Annę. Mieszkanka Lublina spędza swoje ostatnie godziny w rodzinnym mieście, by za chwilę wyjechać do Anglii. - Gdy zdałam sobie sprawę, że wyjeżdżam na dobre, miałam kilka nieprzespanych nocy. Jadę do Anglii, bo tam łatwo się żyje. Łatwo znaleźć pracę. Nie chcę tu skończyć za 50 lat - tłumaczy w filmie Anna.
W Polsce 24-latka skończyła socjologię, ale - jak podkreśla narrator filmu - mimo to swoje perspektywy musi wiązać z Anglią, a nie Polską.
Przy okazji dowiadujemy się, że Lublin to jedno z najbiedniejszych polskich miast. Pokazane są blokowiska i dworzec PKS. Na krótką chwilę pojawia się deptak.
Anna jedzie do Wielkiej Brytanii jednym z 20 autobusów przewożących imigrantów każdego dnia. Podróż trwa 27 godzin. - Zostawienie wszystkiego za sobą jest trochę smutne. Będę tęsknić za rodziną i przyjaciółmi - mówi dziewczyna w BBC.
Na miejscu okazuje się, że jej życie odwróciło się do góry nogami. Wcześniej żyła w spokojniej dzielnicy, a teraz w zupełnie obcym i gwarnym Nottingham. - To miejsce jest inne od tego, w którym mieszkałam dotychczas. Olbrzymi ruch na ulicach, głośno. W Polsce mieszkałam w bardzo cichym i spokojnym sąsiedztwie. Natomiast Nottingham to jedno z najniebezpieczniejszych miast w Anglii. W Lublinie czułam się bezpieczniej.
Anna opowiada, że kiedy przyjechała, w 6-pokojowym mieszkaniu było 19 osób. Ale i tak miała więcej szczęścia niż inny Polak Antoni, którego poznała. W małym i obskurnym mieszkaniu pogryzły go pluskwy.
Poszukiwania pracy w wymarzonym Human Resources nie przyniosły efektów. Anna musiała podjąć pracę, której w Polsce nigdy by nie podjęła. - Pakuję w magazynie różne rzeczy. Czuję się, jak robot. Po miesiącu pracy tutaj chyba będę musiała pójść do psychologa.
Dziewczyna zarabia 200 funtów tygodniowo i nie jest zadowolona ze swojego losu. - To jak krok wstecz. Mam studia, doświadczenie, a przy tym chyba najgorszą pracę, jaką miałam w swoim życiu. To smutne że imigranci z Polski, Litwy czy innych krajów wschodnich nie mogą znaleźć pracy zgodnej ze swoimi kwalifikacjami, tylko pracują poniżej ich wykształcenia - skarży się w dokumencie.
Fragment filmu:
- W Polsce po 5 latach pracy nie stać cię na dom. W Anglii nie trzeba pracować tak dużo i tak długo, by się czegoś dorobić - stwierdza.
Po jakimś czasie życie Anny zaczyna się układać. Zarabia pieniądze, może sobie pozwolić na zaoczne studia na Nottingham Trent University.
Losy pozostałych bohaterów dokumentu kończą się różnie. Węgier wydał wszystkie pieniądze i wrócił rozgoryczony na wieś do swojego kraju. Podczas dosyć żenującej rozmowy kwalifikacyjnej w jednej z firm wytykano mu jego wygląd (przyszedł w kaszkiecie i dżinsach). Chłopak tłumaczył, że ma garnitur, ale aktualnie jest brudny. Podobny los spotkał Rosjankę.
Czeszce i Słowakowi częściowo się udało. Pracują w kuchni, i dzięki temu mają pieniądze na lekcje aktorstwa. A Antoni z Polski wozi rikszą turystów. Podobnie jak Anna, wybrnął z trudnej sytuacji. Udało mu się nawet dostać na wymarzone studia.
Macie jakieś doświadczenia z pracy za granicą? Piszcie na forum poniżej.