W internacie Medycznego Studium Zawodowego w Lublinie mieszkają wyłącznie dorosłe kobiety. Mimo to nie mogą stamtąd wyjść ani wejść między godz. 22 a 6 rano.
– W godz. 22–6 z internatu nie można wyjść ani wejść. Jesteśmy traktowane jak małe dzieci, a przecież mamy po dwadzieścia kilka lat. Wśród nas są też mężatki – opowiada jedna ze słuchaczek studium, która zgłosiła się do naszej redakcji. Jak tłumaczy, nie chodzi tylko o wyjścia do kina, na koncerty czy do klubów. – W internacie mieszkają też dziewczyny, które pracują na nocną zmianę – tłumaczy.
– To może jeszcze zamontować kraty i zrobić z internatu więzienie? – denerwuje się jej koleżanka.
Odwiedziliśmy wczoraj Medyczne Studium Zawodowe. Dyrektor, Anna Krzyżowska, nie miała dla nas czasu. Nie oddzwoniła też na numer, który zostawiliśmy w sekretariacie. – U nas jest podział obowiązków. W tej sprawie proszę rozmawiać z panią dyrektor – usłyszeliśmy z kolei od wicedyrektor Bogusławy Landowskiej-Bolibok.
– My nie możemy regulować takich sytuacji, ale proponujemy, by osoby, które chcą zmienić regulamin, napisały prośbę do pani dyrektor i przesłały ją do wiadomości marszałka – mówi Beata Górka, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego, który nadzoruje szkołę.
Słuchaczki MSZ nie pierwszy raz mają na pieńku z dyrektor Krzyżowską. W październiku ub. roku pożaliły się nam, że musiały uczestniczyć w święcie patrona szkoły. Od godz. 8 do 14.30 nie można było wyjść z budynku, drzwi były zamknięte na klucz. Nie pomogło tłumaczenie, że ktoś ma umówioną wizytę u lekarza, a ktoś inny zajęcia. – To ze względów bezpieczeństwa słuchaczy i pokazywanego sprzętu – tłumaczyła wtedy dyr. Krzyżowska.
Wczoraj wieczorem dyrektorka miała spotkać się z mieszkankami internatu. Spotkanie zakończyło się już po zamknięciu tego wydania Dziennika. Do sprawy wrócimy.