Zakończył się proces bezdomnych, oskarżonych o podwójne zabójstwo. Obaj zostali skazani na dożywocie. Według śledczych, napastnicy bili swoje ofiary, zostawiając je później na pewną śmierć.
Sprawę rozstrzygnął Sąd Okręgowy w Lublinie. 34-letni Jakub K. i 38-letni Marcin S. odpowiadali przede wszystkim za dwa zabójstwa. Obaj zostali skazani na dożywocie. Jakub K. będzie mógł się starać o wcześniejsze zwolnienie dopiero po 30 latach za kratami. Na ławie oskarżonych zasiadał również znajomy zabójców – 50-letni Henryk S. Mężczyzna odpowiadał za pomoc w zacieraniu śladów zbrodni. Został za to skazany na 8 miesięcy więzienia.
Proces dotyczył brutalnych zabójstw, do których doszło w grudniu 2016 r. w Lublinie. W opuszczonym budynku w dzielnicy Choiny odnaleziono wtedy ciało 47-letniego mężczyzny. Zmarły miał widoczne obrażenia, które świadczyły o dotkliwym pobiciu. Dzień później, w opuszczonym domu u zbiegu al. Spółdzielczości Pracy i ul. Związkowej, znaleziono kolejne ciało. Tym razem była to 65-letnia kobieta. Ślady na jej ciele również wskazywały, że przed śmiercią została brutalnie pobita.
Kryminalni już kilka dni później namierzyli i zatrzymali podejrzanych o oba zabójstwa. Okazało się, że podobnie jak ofiary, to także bezdomni. Henryk S., Jakub K. i Marcin S. trafili do aresztu.
Początkowo żaden z nich nie przyznawał się do popełnienia zbrodni. Później każdy z podejrzanych przyznawał się tylko do jednego zabójstwa. Mężczyźni zmieniali wersje wydarzeń, by ostatecznie zaprzeczyć wszelkim zarzutom.
Napastników pogrążyły jednak wyniki badań DNA. Na ich podstawie śledczy ustalili przebieg zbrodni. Do obu zabójstw doszło, kiedy Jakub K. i Marcin S. byli sam na sam z ofiarami. Wspólnie pili alkohol, który budził agresję w oskarżonych. Mężczyźni bili i kopali swoje ofiary po całym ciele. Później katowali je różnymi przedmiotami, np. nogą od stołu czy pustakiem. W ten sposób zatłukli 65-letnią kobietę. Z ustaleń prokuratury wynika, że Jakub K. i Marcin S. nie mieli wyraźnego powodu do atakowania swoich ofiar. Zabijali „po prostu z wściekłości”.