- Kilkakrotnie w listopadzie spadł na mnie obowiązek przyprowadzenia ze szkoły mojego wnuczka Mateusza. Gdy ujrzałem jak przy temperaturach bliskich zera dzieci przebierają się na zewnątrz budynku nie wytrzymałem i zadzwoniłem do was - powiedział Dziennikowi Stefan Pilch, mieszkaniec Gołębia.
Wkrótce po tym zdarzeniu wnuczek p. Stefana zachorował. Chłopiec otrzymał serię zastrzyków i blisko dwutygodniowe zwolnienie z zajęć.
Do podstawówki w Gołębiu uczęszcza 193 uczniów. Około 50 z nich dojeżdża
z Wólki Gołębskiej, Borowiny, Niebrzegowa i Niecieczy. W tym samym budynku uczy się także 120 gimnazjalistów. Aż trudno sobie wyobrazić, żeby dla tylu uczniów nie było w szkole pomieszczenia, w którym mogliby się swobodnie przebierać. Niewielki przedsionek z ławkami, oraz kilka wieszaków na korytarzu nie mogą zastąpić szatni z prawdziwego zdarzenia. Sprawa rozbudowy szkoły w Gołębiu ciągnie się już 20 lat. Niestety, dobro dzieci zawsze przegrywa z inwestycjami typu budowa kanalizacji czy wodociągu.
- Wygospodarowanie pomieszczenia na szatnię wiąże się z wydłużeniem czasu lekcji. Jedna klasa będzie musiała kończyć zajęcia o godz. 16.30 Nie wiem, czy na takie rozwiązanie wyrażą zgodę rodzice. - powiedział nam Krzysztof Gowin, dyrektor SP w Gołębiu.
Dyrektor Gowin jest przekonany, że za rok, lub dwa problem sam się rozwiąże z uwagi na niż demograficzny i zmniejszającą się liczbę oddziałów. Dwa lata temu w Szkole Podstawowej w Gołębiu było 12 oddziałów; rok temu funkcjonowało już tylko 9. W roku szkolnym 2002/2003 w szkole pozostanie jedynie 7 oddziałów.
- Gmina postara się jak najszybciej pomóc dyrektorowi w rozwiązaniu tego problemu. Budżet mamy co prawda niewielki, ale na ten cel musimy wygospodarować pieniądze - zapewnia Marian Pawłowski, wójt gminy Puławy.
Na skutek naszej interwencji dyrektor obiecał doraźnie zmienić godziny pracy woźnym, by w większym stopniu zadbały o dzieci. Zwłaszcza przed przyjściem do szkoły i tuż po zakończeniu zajęć. Do tej sprawy jeszcze wrócimy.