- To nasi studenci, bez naszej podpowiedzi, wyszli z propozycją, aby w ten sposób upamiętnić 83. urodziny oraz ćwierćwiecze pontyfikatu Jana Pawła II. A że pomysł zrodził się w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim to nic dziwnego; Karol Wojtyła przez 24 lata wykładał tu etykę. To szmat czasu, także dla studenckich pokoleń. Przypomnę, że zaraz po jego wyborze na Stolicę Piotrową na frontonie uniwersytetu pojawił się radosny napis "Nasz profesor papieżem!”.
• Jaki był początek związków Karola Wojtyły z KUL?
- W 1953 r. na Wydziale Teologii Uniwersytetu Jagiellońskiego przeprowadzona została ostatnia (wkrótce ówczesne władze zamknęły ten wydział) rozprawa habilitacyjna. Jej autorem był ks. Karol Wojtyła. Wśród recenzentów znalazł się prof. Stefan Swieżawski, związany z KUL. Jak przyznał, Wojtyła zafascynował go dojrzałością naukową, także osobowością. Traf chciał, że w tym czasie do Rzymu, do tamtejszej uczelni dominikańskiej Angelicum, odwołany został ks. prof. Feliks Bednarski, szef Katedry Etyki KUL. Wówczas prof. Swieżawski opowiedział dziekanowi, prof. Jerzemu Kalinowskiemu, o młodym docencie z UJ zajmującym się tematyką moralności. Karol Wojtyła został najpierw zaangażowany jako wykładowca, wkrótce otrzymał etat kierownika Katedry Etyki. I pozostawał nim aż do momentu wyboru na papieża.
• Ksiądz rektor swoją karierę naukową rozpoczynał właśnie pod kierunkiem przyszłego papieża. Powspominajmy...
- W latach 60. podjąłem studia teologiczne na KUL. Gdy byłem na trzecim roku, na wniosek ks. prof. Wojtyły otrzymałem angaż na asystenta w Katedrze Etyki. Arcybiskup, a wkrótce potem kardynał Karol Wojtyła, coraz bardziej był zaangażowany w sprawy Kościoła krakowskiego oraz powszechnego. Nie mógł więc już systematycznie przyjeżdżać na zajęcia w KUL. Zastępujący go ks. dr Tadeusz Styczeń zabierał więc nas na seminaria do Krakowa. Zapamiętałem pierwsze, z 1967 r. Zebrało się liczne grono seminarzystów z Lublina i Krakowa. Ja przedstawiam pracę nt. koncepcji etyki niezależnej Tadeusza Kotarbińskiego. W tym czasie Wojtyła przegląda i podpisuje olbrzymi stos przygotowanych do wysyłki listów. Peszyło mnie to, a więc bardziej zwracałem się do kolegów, aniżeli do niego. Później swoje prace referują inni. Nasz szef tylko monosylabami daje znać, że jest przytomny. I ogarnia mnie zdumienie, gdy zabiera głos. Z oceny przedstawionych referatów widać było, jak uważnie śledził nasze wypowiedzi, celnie ustosunkowywał się do wniosków. Do własnej lektury - mówił - wyławiał niektóre z przytaczanych przez nas rozpraw i książek.
Zazwyczaj seminaria, zgodnie z uniwersyteckim programem, odbywały się co tydzień i trwały 1,5 godz. Owe krakowskie trwały dwa popołudnia, do czasu odjazdu pociągu do Lublina, ale materiałów i przemyśleń mieliśmy na pół roku. Ks. prof. Wojtyła, gdy przyjeżdżał na zajęcia w KUL, korzystał z tego samego nocnego pociągu relacji Kraków-Lublin. Podziwialiśmy jego wytrzymałość: po krótkim odpoczynku po podróży w konwikcie prowadził wielogodzinne wykłady.
• Kiedy skończyły się jego związki z KUL?
- Nie skończyły! Zmieniły formę, ale trwają.
• Proszę o szczegóły.
- Zacznijmy od tego, że gdy Karol Wojtyła został biskupem, swoją uniwersytecką pensję zostawiał studentom. Nigdy tego nie nagłaśniano, wiedzieliśmy o tym tylko my. Powinnością asystentów Katedry Etyki było pobrać te pieniądze i rozdzielić między studentów jako stypendia. Tak było od października do czerwca. Natomiast oszczędności z miesięcy wakacyjnych wykorzystywano na pokrycie kosztów naszych - seminarzystów Wojtyły - eskapad do Krakowa.
W ostatnich wówczas latach ja byłem odpowiedzialny za rozdzielanie stypendiów. Pamiętam, było to już po wyborze Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Patrzę, na liście płac, wcześniej przygotowanej, jest ks. kard. Karol Wojtyła. Wziąłem należne mu pieniądze i mówię studentom: "Mam do zakomunikowania dobrą i złą wiadomość. Zła jest taka, że to już ostatnie stypendium, jakie wam daję w imieniu kardynała Wojtyły. A dobra, że jest to stypendium papieskie.”
• Czyli umowa o pracę z papieżem została rozwiązana?
- Nie! Ojciec Albert Krąpiec, ówczesny rektor KUL, powiedział: "Nie będę zwalniał Ojca Świętego”. I wymówienia mu nie dał. Zmiana nastąpiła tylko taka, że Jan Paweł II został doktorem honorowym wszystkich uniwersyteckich wydziałów, czyli nadal pozostaje członkiem naszej społeczności. I to nie tylko formalnie. Wiele prac, poczynając od magisterskich po habilitacyjne, powstaje w oparciu o myśl Ojca Świętego. Od 20 lat istnieje Instytut Jana Pawła II, który m.in. organizuje sesje tematyczne, wydał dotąd 60 numerów periodyku "Ethos”. Przykładów, że uniwersytet pozostaje papieskim, jest więcej.
• Ale i papież, jak wynika z jego wypowiedzi, zachował dobrą pamięć o tej katolickiej, lubelskiej uczelni.
- Z wdzięcznością przyjęliśmy jego słowa wypowiedziane podczas ostatniej wizyty w Krakowie, że w sercu nosi szczególnie trzy uniwersytety: Jagielloński i Angelicum, w których studiował, oraz KUL, w którym pracował.
• Proszę podzielić się swoją refleksją na temat ćwierćwiecza pontyfikatu "papieża z dalekiego kraju”.
- Dopiero co uczestniczyłem w poświęconej temu tematowi sesji zorganizowanej przez Uniwersytet Laterański. W wypowiedziach wybitnych osobistości powtarzało się, że jest to niezwykle bogaty pontyfikat. Trwa już 25 lat, co oznacza, że jest jednym z najdłuższych w historii Kościoła. O jego bogactwie stanowi większa dziś, niż kiedykolwiek, intensywność przeżywanego czasu. Ale także aktywność papieża. Niedługo rusza w setną pielgrzymkę po świecie. A przecież odbył również ponad 140 pielgrzymek po Włoszech, jako prymas Italii. Pamiętać trzeba też o 14 napisanych przez papieża encyklikach i innych dokumentach, pracach związanych z synodami biskupimi, reorganizacji prawa kanonicznego oraz całym wymiarze duszpasterskim, który tak rozruszał młodzież.
Ta niesłychana aktywność papieża dokonuje się nie przez pośpiech - proszę zauważyć, on się nigdy nie śpieszy! - tylko przez intensywne przeżywanie czasu, modlitwę i działanie.
• W jakiej formie jest papież?
- Wraz z uczestnikami wspomnianej sesji zorganizowanej przez Uniwersytet Laterański uczestniczyłem w audiencji. Z radością stwierdziliśmy, że sprawniej włada mową i porusza się, choć z chodzeniem ma trudności. Ale jego nastrój, kondycja duchowa i intelektualna są niesłychanie silne.
• Studenci liczą, że Ojciec Święty podczas gali przemówi do nich.
- Ci, którzy przyjdą, przekonają się, jak będzie. Niczego więcej nie powiem.