w Sądzie Okręgowym w Lublinie, że uznaje słuszność powództwa. Zapowiedziała, że szpital chce zawrzeć ugodę bez procesu. Konkretna kwota, która miałaby zostać wypłacona rodzicom Kacpra, jednak nie padła. Wysokość odszkodowania może zostać ustalona dopiero po konsultacji z towarzystwem ubezpieczającym szpital. Rozprawa trwała kilka minut.
Gehennę, którą przeszło dziecko opisujemy od jesieni ub. roku. Sześcioletni Kacperek trafił wówczas do szpitala przy ul. Chodźki w Lublinie. Miał przejść operację lewego biodra. Doktor Marek Okoński pomylił się i zoperował prawe, zdrowe.
Rodzice dziecka po skierowaniu sprawy
do sądu wystąpili o przydzielenie adwokata z urzędu. Sąd się jednak na to nie zgodził. Uznał, że poradzą sobie w sądzie sami.
Wówczas Dziennik postanowił wynająć
im adwokata - mecenas Elżbietę Szcześniak. Zoperowana przez pomyłkę noga wciąż się nie zrasta, choć od operacji upłynęło
już ponad pół roku. - Synek nie chodzi.
Albo leży, albo siedzi - mówi Elżbieta Zubala, mama Kacpra. - W połowie lipca jedziemy
na kontrolę i wtedy okaże się,
czy nie będzie potrzebna jeszcze jedna
operacja.
Na szczęście udała się operacja lewej nogi. Tej, która powinna zostać zoperowana na samym początku. W kwietniu zabieg przeprowadzili lekarze ze szpitala w Otwocku. Rodzina
Kacperka nie miała już zaufania do szpitala w Lublinie. Noga zrasta się o wiele lepiej
od prawej. Kacperek bardzo przeżywa to,
że wciąż nie może chodzić. - Mówi nam:
wszyscy chodzą, a ja nie - skarży się jego mama. - Ma do nas żal, że go oszukaliśmy,
bo obiecywaliśmy, że będzie chodził.
Lekarz, który pomylił nogi, został odsunięty
od operowania i przeniesiony do poradni ortopedycznej. Prokuratura wszczęła
śledztwo w sprawie błędu lekarskiego i sfałszowania dokumentacji medycznej.
Nikomu jeszcze nie postawiono zarzutów. Przesłuchiwani są świadkowie.