Już 90 dzikich wysypisk zlikwidowano w tym roku na terenie miasta. Kolejnych kilkadziesiąt czeka na uprzątnięcie. Coraz częściej takimi składowiskami stają się przystanki komunikacji miejskiej. Można tam znaleźć nawet... sedes
Duże koszty
Od początku roku w pobliżu miejskich ulic zlikwidowano już około 40 dzikich wysypisk, na co trzeba było wydać 35 tys. złotych. Takie śmietniska były m.in. przy al. Kraśnickiej, ul. Granitowej, Armii Krajowej, Różanej, Stary Gaj, Jana Sawy, Mickiewicza, Południowej, Puławskiej, czy Turystycznej.
Poza drogami usunięto już około 50 wysypisk. - Mamy jeszcze około 30 zgłoszeń - przyznaje Ludwika Stefańczyk z Wydziału Gospodarki Komunalnej w Urzędzie Miasta. Ale nie wszędzie śmieci znikają tak szybko, jak oczekiwaliby tego mieszkańcy.
O dwóch takich miejscach powiadomił nas pan Andrzej z Kośminka. - Pierwsze znajduje się przy ulicy Wilczej, gdzie okoliczni mieszkańcy wyrzucają suche odpady z roślin ze swoich posesji, stare opakowania, butelki, gruz a nawet stary telewizor - pisze nasz Czytelnik. Drugie wskazywane przez niego miejsce to skwer przy Krańcowej niedaleko ul. Dulęby i Kosmonautów. Pan Andrzej twierdzi, że interwencje jak dotąd nie skutkowały uprzątnięciem terenu.
Fotopułapki
Batem na osoby podrzucające śmieci miały być specjalne "fotopułapki”, czyli ukryte kamery kupione przez strażników. Niepozorne pudełka w barwach idealnie zlewających się z pniem drzewa miały same alarmować strażników, że ktoś kręci się w obserwowanym miejscu, w którym często są podrzucane odpady.
Czy dzięki tym kamerom udało się kogoś przyłapać na gorącym uczynku lub namierzyć? - Jeszcze nie. Dopiero są wytypowane miejsca - mówi komendant Jacek Kucharczyk. Jego funkcjonariusze od początku roku zdołali w ośmiu przypadkach dotrzeć do osób, które wyrzucały odpady w krzaki. W każdym z przypadków udało się to dzięki temu, że strażnicy przeszukali worki ze śmieciami i znaleźli w nich dane osobowe.