Blisko 50 tys. zł oraz 1,5 tys. zł miesięcznej renty wyprocesował wczoraj mężczyzna, który przewrócił się rowerze wjeżdżając w dziurę w jezdni.
Pod koniec czerwca 1996 roku Sławomir J. jechał rowerem szosą w okolicy Wincentówki pod Bychawą. Był w podróży służbowej. Towarzyszył mu współpracownik. Pół godziny przed wypadkiem padał deszcz. Jezdnia była mokra, kałuże zasłoniły wyrwy w jezdni. Ta, przez którą doszło do upadku, miała
11 cm głębokości. Mężczyzna wjechał w nią rowerem i wywrócił się. Odniósł bardzo poważne obrażenia. Ma częściowy niedowład lewej części ciała i uszkodzony układ nerwowy. Lekarze orzekli,
że jest niezdolny do pracy. Ma drugą grupę inwalidzką. Podczas upadku zniszczył też rower.
Sławomir J. skierował sprawę do sądu przeciwko zarządcy drogi, na której doszło do upadku. Oprócz ponad 100 tys. zł domagał się też 3,3 tys. zł renty.
Proces trwał prawie cztery lata. Odszkodowanie i rentę ma płacić skarb państwa bądź ubezpieczyciel drogi. Wczorajszy wyrok nie jest prawomocny. (er)