– Scenariusz zagłębia węglowego we wschodniej części województwa lubelskiego, to perspektywa najgorsza – uważa Krzysztof Gorczyca, prezes lubelskiego Towarzystwa dla Natury i Człowieka
• Andrzej Duda prosto ze szczytu klimatycznego ONZ w Katowicach udał się do jednej z kopalni gdzie zapewnił górników, że dopóki będzie prezydentem RP to „nie pozwoli na zamordowanie polskiego górnictwa”.
- Można by tę wypowiedź sparafrazować, że pan prezydent nie pozwoli, aby spalanie węgla przestało zabijać Polaków. Nie ma w tym żadnej przesady - węgiel nas zabija. I bardzo dużo kosztuje. Górnictwu należy się sprawiedliwa transformacja, ale to tylko jedna z branż gospodarki. Dziś już wcale nie tak liczna.
• Jakby nie liczyć, sporo do węgla dopłacamy…
- Dopłacamy miliardy i cały czas kłócimy się z Komisją Europejską, żeby nam jeszcze trochę pozwoliła podopłacać. Pomijając gigantyczne koszty zewnętrzne uzależnienia od węgla, na przykład zdrowotne, dokładamy wprost z podatków, ale też w cenie prądu. Mechanizm rynku mocy wprowadzony niedawno sprawia, że w rosnących cenach prądu są dopłaty do inwestycji energetycznych, które nigdy się nie zwrócą, nigdy na siebie nie zarobią, nigdy nie będą dochodowe.
• Mimo to, nie tylko nie rezygnujemy, ale będziemy budować nowe kopalnie.
- Jeszcze w czasach Gierka sobie wymyślono, że Lubelskie to będzie taki drugi Śląsk. To nigdy się nie udało. Mamy Bogdankę, która stała się pomnikiem dobrze zarządzanego górnictwa. I mamy plany. Jeden bardzo konkretny - Australijczyków na kopalnię Jan Karski. I drugi – kopalnia Karolina obok Poleskiego Parku Narodowego. To projekt bardzo kontrowersyjny z przyczyn przyrodniczych.
Wszystkie one realizują scenariusz zagłębia węglowego we wschodniej części województwa. Z punktu widzenia regionu to perspektywa fatalna. Patrząc na to, co się dzieje na świecie, na tempo odchodzenia od węgla, dadzą pracę na kilkanaście lat, a potem zostaniemy z pogórniczym regionem ze wszystkimi jego problemami społecznymi i ekologicznymi.
• Mieszkańcy terenów, gdzie te kopalnie są planowane, wcale jednak nie protestują. A lokalna władza się cieszy, bo „dla gminy to rozwój”.
- To jest myślenie w perspektywie jednej-dwóch kadencji pomijające problemy, które przyjdą później. Jeśli samorządowcy nie mają szerszych horyzontów to czego oczekiwać od zwykłych ludzi? Choć w różnych gminach jest różnie. Inaczej, gdy wójt ma na oku perspektywę podatków, jakie zapłaci kopalnia, inaczej taki Cyców, który będzie miał szkody górnicze, ale pieniędzy z podatków już mniej. Tam takiego entuzjazmu nie było. Również kopalnia w sąsiedztwie Poleskiego Parku Narodowego ma wielu oponentów wśród mieszkańców.
Abstrahując już nawet od tego, że zmienia się klimat i ocean zaleje gdzieś wyspy, to często pomija się najważniejsze bogactwo naturalne, czyli wodę. Kopalnie to potężne ssawki, które marnują jej ogromne ilości. Zużywają mnóstwo wody na cykl produkcyjny, zmieniają stosunki wodne.
Wokół Bogdanki powstał rozległy lej depresyjny. W perspektywie następnych dekad woda staje się nie mniej strategiczna niż surowce energetyczne. Już mówi się o stepowieniu Lubelszczyzny. W tej sytuacji fundowanie jeszcze paru takich ssawek to coś, co odbije nam się czkawką trwająca dłużej niż zyski z wydobycia węgla.
Bo nawet nie dojdziemy do momentu, że go już nie będzie. Przestanie być potrzebny. Jakichkolwiek prezydent bajek by nie odpowiadał, że mamy węgla 200 lat, nie zmieni to trendu światowego. Węgiel to przeszłość, to XIX-XX wiek. Dziś to już nie jest ani branża perspektywiczna, ani rozwojowa.
• Ale będziemy go sobie spalać, a wymaganą przez UE zieloną energię kupimy za granicą.
- Tymczasem już dziś w hurcie energia z wiatru bywa na giełdach o połowę tańsza niż ta z elektrowni węglowych. Tu i teraz, w Polsce.
• W tej Polsce, w której rząd planuje złomować wszystkie lądowe wiatraki, które nam jeszcze zostały.
- Dokładnie tak wygląda nasze gospodarcze myślenie. Dla regionu ważny jest też aspekt odpadów węglowych. Miliony ton rocznie z samej Bogdanki. W przypadku rozwoju wydobycia to zostanie zwielokrotnione.
• Gdzie to trafia?
- Część na hałdy, a 2-3 miliony łupków każdego roku jest wożone ciężarówkami po regionie w ramach tzw. rekultywacji. Nikt nad tym za bardzo nie panuje.
• Co się dalej dzieje z łupkami?
- Jest wiele stanowisk naukowych, że jeśli nie mają styczności z wodą i powietrzem to dla środowiska są neutralne. Ale my od kilku lat prowadzimy monitoring takich miejsc i widzimy, jak łupek ląduje w wodzie, albo latami leży niczym nieprzykryty. Bardzo często dorzucane są tam śmieci, np. całe tiry azbestu, części elektronicznych itd. Świetny sposób na to, by coś ukryć. To częste zjawisko.
• Myślisz, że rozmowy na katowickim szczycie rzeczywiście coś zmienią? Padają tam mocne słowa: „Czas ucieka”, „Stoimy nad przepaścią”.
- Gospodarze wydarzenia raczej temu nie sprzyjają. Od górniczej orkiestry na otwarciu rozpoczynając... Ale trudno mi cokolwiek prorokować. Dla mnie najważniejsze, by do ludzi dotarło, że nas tutaj zmiany klimatu też dotyczą.
Będzie cieplej, ale to wcale nie oznacza, że będzie więcej okazji do kąpania się w jeziorze. Będzie więcej powodzi i huraganów, więcej upałów i długotrwałych susz. Będzie trudniej cokolwiek uprawiać, a jeziora nam zakwitną. Przyjdą do nas setki tysięcy uchodźców, których tak się boimy. Fala migracji sprzed dwóch lat to zaledwie namiastka tego, co może się wydarzyć za 5-10 lat gdy w Afryce subsaharyjskiej z powodu zmiany klimatu już się nie będzie dawało żyć. To nie będzie się działo na wyspach Kiribati, ale tutaj, w województwie lubelskim.