Jakie powinny mieć silniki, jak ładować ich baterie i co zrobić, żeby radziły sobie zimą? Odpowiedzi na te i inne pytania Ratusz chce otrzymać do 15 grudnia i zleca specjalną analizę. Dokument ma uwzględniać wysłanie elektrycznych autobusów na linie 31 i 44.
Autorzy takiego opracowania mają porównać dostępne na rynku napędy oraz wskazać ich wady i zalety. Urzędnicy chcą m.in. wiedzieć, czy lepszy będzie jeden, centralny silnik, czy też mniejsze, zamontowane w kołach. Powstanie też zestawienie możliwych metod ładowania pojazdu, takich jak pantograf (np. trolejbusowy "pałąk”), wtyczka czy też indukcja. Zestawienie uwzględniać ma czas ładowania, koszty każdego z tych rozwiązań, ich wpływ na żywotność baterii oraz praktyczność w warunkach zimowych. A także informację, jak często trzeba by doładowywać baterię w czasie jazdy.
Ratusz oczekuje nie tylko porównania, ale także zaleceń w zakresie systemu ładowania i parametrów baterii (pojemność, napięcie), podpowiedzi w zakresie obsługi pojazdów w zajezdni oraz określenia, na jakiej trasie elektryczne autobusy sprawdziłyby się najlepiej. Chodzi m.in. o ukształtowanie terenu (wzniesienia, spadki), natężenie ruchu (to, czy pojazd musi stać w korkach), liczba przystanków na trasie.
W ciągu kilku dni dowiemy się, kto taki dokument sporządzi, ale niemal pewne jest, że będzie to... producent takich pojazdów. Ratusz zastrzegł, że analizę powierzyć może tylko temu, kto zaprojektował i zbudował co najmniej jeden autobus elektryczny, który pozytywnie przeszedł testy drogowe.
Ratusz już kilka miesięcy temu zapowiedział, że zamiast autobusów spalinowych będzie kupować elektryczne i możliwe, że będą to wozy montowane w lubelskiej hali Ursusa. Firma zapowiedziała wówczas montaż testowego pojazdu z wymiennymi bateriami o 6-letniej żywotności montowanymi po bokach i ładowanymi z trakcji trolejbusowej oraz silnikami zainstalowanymi w piastach kół tylnej osi.