Kurator lubelski twierdzi, że w naszym regionie nie ma fali w szkołach. Uczniowie mówią co innego. – U nas jest mierzenie korytarza ćwiartką zapałki, spłuka albo szafa grająca – opowiada anonimowo uczeń z chełmskiej zawodówki.
W opinii uczniów chełmskich szkół rzeczywistość nie wygląda tak różowo. – Oczywiście, że ścigają – mówi pierwszoklasista Tomek z jednej z chełmskich zawodówek. – Malowanie, to jest może w liceach. U nas jest mierzenie korytarza ćwiartką zapałki, spłuka, czyli wkładanie głowy do klozetu i szafa grająca. Co to jest szafa? A wrzucają delikwenta do szafki metalowej, zamykają drzwi i kopią z całych sił. Dobrze jak nie zapomną z niej wypuścić.
Inni uczniowie potwierdzają, że nawet przez cały rok, uczniowie pierwszych klas muszą usługiwać starszym kolegom. Czasem jest to przepisanie zeszytu, a czasem załatwienie w sklepie sprawunków, głównie kupno papierosów. Oczywiście za pieniądze pierwszoroczniaka.
Przed bramą prowadząca do I LO i Gimnazjum nr 2 w Chełmie stoi kontener PCK. Doszło do tego, że kilka dni temu ktoś napisał na nim czarnym markerem „Kontener na koty”. Antoni Skubiszewski, dyrektor liceum przyznaje, że napisu nie zauważył. – Myślę, że można go potraktować jako żart – mówi. – Nie podejrzewam, że ktoś chciałby tam wciskać młodszych kolegów.
Dyrektor dodaje, że w szkole wydano zarządzenie, aby wyciągać surowe konsekwencje w przypadku znęcania się nad uczniami pierwszych klas. – Słyszałem, że gdzieś zdarzają się bardziej drastyczne przypadki „chrzczenia”. U nas czasem ktoś domaluje komuś wąsy, czy napisze słowo „kot” na czole. Nic więcej – mówi.
Czy takie zachowania w szkole są normalne? Czy też można je nazwać właśnie falą? Jak twierdzi lubelski kurator oświaty Waldemar Godlewski, do kuratorium nie dotarły żadne oficjalne sygnały o fali w szkołach. – Przed rozpoczęciem roku uczulałem wszystkich dyrektorów, aby zwracali uwagę na pierwsze klasy i zrobili wszystko, żeby nie dochodziło do przypadków fali – tłumaczy W. Godlewski. – Z tego co wiem, ani w szkołach w Lublinie, ani na terenie województwa takie zjawisko nie ma miejsca.
Dyrektorzy szkół przyznają, że w pierwszym tygodniu nauki dochodziło do sytuacji, kiedy uczniowie starszych klas malowali młodszych kolegów. – Otrzymaliśmy kilka telefonów od rodziców, że kilkoro uczniów zostało pomalowanych. Nie było mowy o jakichkolwiek drastyczniejszych przypadkach, a i malowanie zdarzało się tylko przez pierwsze dwa dni nauki. Zwiększyliśmy obsadę nauczycieli na korytarzach i przed budynkiem. Problem został rozwiązany – uważa Maria Sagan, wicedyrektor Gimnazjum nr 1 w Lublinie.