Dwaj muzycy z Lublina – Filip Paprocki i Michał Drozd zagrali z legendarnym zespołem U2. – Szanse były minimalne. Mieliśmy jednak skromną nadzieję, że się uda – przyznaje muzyk.
Udział w koncercie U2 był marzeniem Filipa Paprockiego, gitarzysty zespołu Mel Tripson z Lublina. – Kiedy okazało się, że na trasie U2 nie ma Polski, pojechaliśmy 17 września na koncert do Sztokholmu – opowiada nam Filip, któremu towarzyszył kolega, Michał Drozd. – Wiedzieliśmy, że podczas koncertów komuś udawało się wejść na scenę.
Postanowili też spróbować. – Sześć godzin staliśmy w kolejce. Później po otwarciu bram udało się nam znaleźć miejsce przy małej scenie – relacjonuje Paprocki. – Wiedzieliśmy, że jak ktoś z publiczności zagrał z zespołem, to były to piosenki „Angel of Harlem” albo „Desire”.
Koncert się rozpoczął. – Robiliśmy wszystko, żeby muzycy zwrócili na nas uwagę. Łapaliśmy z nimi kontakt wzrokowy. Krzyczeliśmy po imieniu do Bono, Lerrego – kontynuuje muzyk. – Mieliśmy też ze sobą baner z napisem – perkusja plus gitara z U2 i nazwa piosenki – „Angel of Harlem”. Kiedy przyszedł moment na tę piosenkę, lider U2, Bono zwrócił na nas uwagę. Zapytał, czy gramy. Odpowiedzieliśmy, że tak. Wyciągnęli nas z tłumu na scenę. Zarzucili gitarę na szyję. Było jeszcze szybkie upewnienie, czy nie robimy sobie żartów.
I zagrali. – Niezapomniane wspomnienia, chociaż stres potworny, ale udało się dobrnąć do końca, pałki nie wypadły – dodaje perkusista Michał Drozd.
– Niesamowite jest to, że wchodzi się na scenę i jest się ze swoimi absolutnymi idolami. Takimi od dzieciństwa. To jest spełnienie marzeń – emocjonuje się Paprocki. – A jeszcze zagranie z nimi piosenki... To już jest ponad wszystko.
Muzycy wiedzieli, że szanse na zagranie z U2 nie są duże. – Buńczucznie trochę podeszliśmy do sprawy. Liczyliśmy, że nam się uda. I udało się – śmieje się Paprocki.