Kilkanaście lat temu Katarzyna Drelich z Lublina zrezygnowała z pracy w szkole i zaczęła pomagać bezdomnym zwierzętom. Dziś jej Fundacja Felis znana jest w całej Polsce – dzięki niej dom znalazło prawie 1000 kotów.
– Nie myślałam o żadnej sformalizowanej działalności na rzecz zwierząt, ale zaczęłam się baczniej rozglądać wokół siebie. I widziałam coraz więcej bezdomnych kotów – wspomina Katarzyna Drelich, prezes Fundacji Felis z Lublina. – Zaczęłam się zastanawiać, jak im pomóc.
Pani Katarzyna zaczęła z czasem prowadzić akcje adopcyjne dla bezdomnych zwierząt, wyławiała dzikie koty do sterylizacji, organizowała sieć domów tymczasowych.
– Kontaktowało się ze mną coraz więcej ludzi z prośbą o interwencję. I tak z nauczycielki angielskiego stałam się jednoosobową instytucją ratującą zwierzęta z biedy – mówi Drelich.
18 lutego 2005 roku pani Katarzyna zarejestrowała Fundację Felis. Tłumaczy, że miała już wtedy tyle pracy i potrzeb związanych z pomocą bezdomnym czworonogom, iż musiała sformalizować działalność, by móc zbierać na nią pieniądze.
Od tego momentu jej życie całkowicie zostało podporządkowane działalności na rzecz zwierząt. Każdego dnia odławia dzikie koty do sterylizacji, leczy je, jeśli trzeba. Zwierzętom z interwencji szuka dobrych domów. Pracuje 24 godziny na dobę. Nie ma świąt, niedziel ani wakacji.
– Bywa, że wsiadam rano w samochód, jadę na drugi koniec Polski, w nocy wracam do Lublina i jeszcze jadę na interwencję. Jestem przedsiębiorstwem działającym całą dobę na pełnych obrotach – mówi Katarzyna Drelich. – Ale nie żałuję. Taką pracę sobie wybrałam. Można powiedzieć, że dzień kota mam cały rok.
Czego życzyłaby sobie w związku z dniem kota? – Żeby ludzie w sposób odpowiedzialny decydowali się na adopcję kota czy psa. Żeby ich dla zabawy nie rozmnażali. I żebym miała mniej pracy – bo to będzie znaczyło, że coraz mniej zwierząt potrzebuje pomocy.