W najbliższym czasie powinien ponownie ruszyć proces wytoczony przez Jacka Gallanta Urzędowi Marszałkowskiemu.
W pierwszej instancji były dyrektor WUP przegrał, ale się od tej decyzji odwołał.
Działacz SdPl stracił posadę dyrektora w styczniu po siedmiu latach kierowania urzędem. Ze stanowiska odwołał go Zarząd Województwa. Decyzja zapadła po tym, jak kontrolerzy odkryli w WUP szereg nieprawidłowości. M.in. 50 pracowników zarabiało mniej niż powinno, a Gallant mimo zaleceń nie wyrównał wszystkim wynagrodzenia.
Ostatnio WUP był prześwietlany, po tym jak w listopadzie ubiegłego roku Dziennik Wschodni opisał jednodniowe spotkanie polskich i ukraińskich przedsiębiorców w Chełmie z czerwca 2007 r. WUP zapłacił prywatnej firmie Pierrot aż 35 tys. zł za wynajęcie sali na spotkanie. Gallant twierdzi, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Sprawę wciąż prześwietla prokuratura.
Tymczasem Gallant postanowił walczyć o swoje w sądzie pracy. - Twierdził, że został zwolniony z pogwałceniem prawa - mówi Leszek Burakowski, dyrektor generalny Urzędu Marszałkowskiego. I dodaje: Gallant przegrał w pierwszej instancji, sąd nakazał mu zapłacić po 1800 zł kosztów postępowania na rzecz Urzędu Marszałkowskiego i Wojewódzkiego Urzędu Pracy.
Jacek Gallant nie chciał wczoraj komentować sprawy.
(rp)