– Sprzęt w dużej części jest w Polsce, ale Ministerstwo Zdrowia nie chce go odebrać – twierdzi prezes kontrowersyjnej firmy E&K z Lublina. Sąd Okręgowy w Warszawie właśnie postanowił, że spółka ma zwrócić resortowi 70 mln zł za respiratory, których nie dostarczyła.
Chodzi o umowę na zakup 1241 respiratorów za 200 mln zł, którą w kwietniu resort zdrowia zawarł ze spółką E&K.
– Do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynęły dotychczas dwie sprawy z powództwa Skarbu Państwa - Ministra Zdrowia reprezentowanego przez Prokuratorię Generalną Rzeczypospolitej Polskiej, o zapłatę z tytułu umowy dotyczącej dostawy respiratorów – informuje Sylwia Urbańska, rzecznik ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Warszawie.
Sąd nakazał lubelskiej firmie zapłatę łącznie ok. 15,6 mln euro (czyli ok. 70 mln zł). Oba nakazy są nieprawomocne, spółka może się odwołać.
– Sprzęt w dużej części jest w Polsce, ale ministerstwo nie chce go odebrać – powiedział nam Andrzej Izdebski, prezes E&K. Postanowienia sądu nie chciał jednak komentować. – Zajmują się tym moi prawnicy.
Poprosiliśmy resort zdrowia o komentarz do słów Izdebskiego. Zapytaliśmy również, co się dzieje z dostarczonymi respiratorami i czy korzystają z nich szpitale. Odpowiedzi nie dostaliśmy.
Jak informował na początku listopada TVN24, „200 respiratorów, które Ministerstwo Zdrowia kupiło od handlarza bronią, jest w składnicy Agencji Rezerw Materiałowych w Szepietowie w województwie podlaskim”. ARM nie wydaje ich szpitalom „z nieznanego powodu”.
Przypomnijmy, że na początku listopada resort zdrowia zawiadomił Prokuratorię Generalną RP i zażądał od lubelskiej spółki spłaty zaległości dotyczących niezwróconych przedpłat i kar umownych.
– W następstwie zawartej umowy i przewidzianych w niej przedpłat, firma dostarczyła sprzęt o wartości 9 mln euro. Od pozostałej części umowy, w związku z niedotrzymaniem terminów dostaw, Ministerstwo Zdrowia odstąpiło, żądając jednocześnie zwrotu pozostałych wpłaconych środków wraz z odsetkami i karami umownymi – tłumaczył wówczas Wojciech Andrusiewicz, rzecznik resortu. Zaznaczył, że lubelska firma zwróciła dotychczas 14 mln euro i zadeklarowała, że pozostałą zaległą kwotę ureguluje do końca października. Tak się jednak nie stało.
Umowa z lubelską spółką został podpisana, mimo że firma nie była wcześniej znana w branży medycznej, a jej prezes to postać bardzo kontrowersyjna. „Gazeta Wyborcza” pisała w czerwcu, że „należąca do handlarza bronią spółka E&K” nie dostarczyła jeszcze ani jednego aparatu. Według „GW” resort kupił też urządzenia po wyjątkowo wysokich cenach. Dostawy sprzętu miały zacząć się w kwietniu i zakończyć w czerwcu.