Najwięcej w kampanię zainwestowało PiS. Jeden głos najdrożej kosztował SLD. A Ruch Palikota stał się trzecią siłą polityczną w państwie najmniejszym kosztem.
Z wyników najmniej był zadowolony Sojusz. Lewica nie oszczędzała na kampanii, wydała 24 mln zł, a i tak dała się pokonać Ruchowi Palikota, który za swój sukces wyborczy zapłacił zaledwie 1,74 mln zł. Zresztą z ugrupowaniem Palikota przegrało również PSL, które wydało niemal 13 mln zł.
Nie ma możliwości podliczenia kosztów wyborów w poszczególnych województwach. – Nie mamy rozbicia wydatków na regiony czy poszczególnych kandydatów – przyznaje Tomasz Gąsior z Państwowej Komisji Wyborczej. – Komitety wyborcze wyszczególniały natomiast wydatki na ulotki, billboardy czy hotele.
Jednak znając kwotę wydaną przez partię na kampanię i porównując ją z liczbą oddanych na jej kandydatów głosów, możemy policzyć, ile taki głos średnio kosztował. A – uwzględniając poparcie poszczególnych kandydatów – ile "kosztował” każdy z nich. I tak np. głosy wszystkich wyborców, którzy poparli Zofię Popiołek z Lublina kosztowały Ruch Palikota 23 tys. zł.
– Z własnej kieszeni wydałam na kampanię 3 tys. zł – mówi Popiołek. Tłumaczy, że wydrukowała ulotki, przygotowała gazetkę, ale przede wszystkim często spotykała się z wyborcami. Zaprocentowała również jej ponad 20-letnia działalność społeczna. Zaznacza, że sukces odniosła też dzięki charyzmatycznemu liderowi, bo to on zachęcił ludzi do głosowania na kandydatów Ruchu Palikota.
Elżbieta Kruk z PiS zauważa, że Ruch Palikota wydał mało na samą kampanię wyborczą, ale wcześniej przez wiele miesięcy trwała akcja wizerunkowa lidera Ruchu, m.in. billboardowa. – W kampanii trzeba mieć pomysł, ale ważniejsza jest wiarygodność kandydata – mówi posłanka Kruk. – I to, czy jego kampania nie odstaje od wizerunku partii. Osobiście uważam, że billboardy, plakaty i spoty nie są konieczne. Choć miałam billboardy, bo żyjemy w cywilizacji obrazkowej i nie można tego ignorować – dodaje Kruk.