Na informowaniu organów ścigania można nieźle zarobić – zarówno lubelska policja jak i Straż Graniczna mają specjalny budżet, z którego płacą za donosy pomagające w ujęciu przestępców
To, że policja płaci za informacje, nie jest tajemnicą. Czasem dzieje się to zupełnie oficjalnie. W 2003 roku, kiedy funkcjonariusze poszukiwali matki zamordowanych noworodków z Czerniejowa, za wskazanie jej miejsca pobytu wyznaczono 5 tys. zł nagrody. Podobnie było w przypadku napadu na jubilera przy ul. Głębokiej w Lublinie przed dwoma tygodniami. I to właśnie dzięki informatorom obie akcje zakończyły się sukcesem. – Po wyznaczeniu nagrody najczęściej od razu mamy sygnał zwrotny – nie ukrywa rzecznik lubelskiej policji nadkom. Janusz Wójtowicz.
Lubelska komenda ma jednak także i mniej oficjalny budżet, z którego regularnie płaci swoim stałym informatorom. – Na ten temat nie będziemy się już wypowiadać, to tajemnica państwowa – mówi Wójtowicz.
– To ludzie dobrze zorientowani w strukturach przestępczych. To właśnie ich ma być coraz więcej – mówi anonimowo jeden z lubelskich policjantów.
Ile zarabia taki informator? – Nie ma stałych kwot. To nie jest tak, że jest u nas na liście płac. Współpraca z nami i zarabianie na tym pieniędzy nie jest z pewnością sposobem na życie – mówi jeden z „operacyjnych” policjantów z lubelskiej komendy.
Przestępcy, którzy donoszą policji, sporo ryzykują. Mogą nawet stracić życie. Policjanci dobrze o tym wiedzą. Kiedy przed trzema laty wyszło na jaw, że jeden z najważniejszych członków lubelskiego gangu Sławomira S. ps. „Pietia” jest płatnym informatorem, odizolowano go w więzieniu od byłych kolegów z przestępczej grupy.
Donoszenia boją się też zwykli mieszkańcy: – Często nawet kilka razy w tygodniu jestem świadkiem kradzieży. Nieraz pewnie mógłbym pomóc policji w odnalezieniu złodzieja. Ale następnej nocy nie miałbym szyb w zakładzie. I tak pewnie byłoby przez miesiąc – mówi nam jeden z właścicieli lokalu usługowego przy ul. Lubartowskiej w Lublinie. Nie wierzy w zapewnienia policji, że pozostałby anonimowy.
Za informacje płaci nie tylko policja, ale też i Straż Graniczna: – Mamy funkcjonariuszy, którzy nie pokazują się w mundurach. Ich zadaniem jest m.in. zbieranie od mieszkańców przygranicznych wiosek informacji np. na temat planowanego przemytu ludzi. Czasem płacimy informatorom. Ile – tego nie zdradzę – mówi rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej ppłk Andrzej Wójcik.