Ogłoszenia wzywające lokatorów do usunięcia ptasich gniazd wywiesiła administracja jednego z osiedli na Czubach. - To barbarzyństwo! - alarmują obrońcy przyrody. I przypominają, że za niszczenie gniazd grozi areszt.
Ale kary nie wszystkich odstraszają. - Kilka tygodni temu na bloku przy Bursztynowej 32 pracował alipinista na linach, który z kratek wentylacyjnych wyrzucał gniazda - mówi pan Tomasz, mieszkaniec os. Widok.
Nie tylko zarządcy nieruchomości. Nierzadko i sami mieszkańcy pozbywają się ptaków. - A wywaliłam te jaskółki w cholerę! Jakby pan widział, jak ta szyba wcześniej wyglądała! Całe okno i parapet upaćkane odchodami - mówi mieszkanka jednego z bloków na Czechowie. Trafiliśmy do niej, szukając nad oknami pozostałości po glinianych gniazdach jaskółek. - Ci wszyscy ekolodzy niech się pukną w głowę. To jest miasto, a nie ogród zoologiczny - dodaje.
- Ptaki są potrzebne nawet w mieście - obrusza się Rachańczyk. - Po co? Żeby nie było tylu much i komarów. I innych robali zżerających kwiatki na balkonach. Nie wszystko da się załatwić środkami chemicznymi. Większość ptaków żywi się właśnie owadami.
Po interwencji ekologów z Ratusza administracje nie są już tak odważne. Aby to sprawdzić, pokusiliśmy się o prowokację. Podając się za mieszkańca zadzwoniliśmy do administracji os. Ruta, prosząc o usunięcie gniazd. - Choćbyśmy chcieli, nic nie możemy zrobić. Bo zaraz będziemy mieli na głowie urzędników - mówi pracownica administracji.