To było poniżające - tak kandydat do pracy w Urzędzie Miasta ocenia test, który musieli zdawać chętni. Nie podoba mu się, że pytano go o znajomość przepisów, które i tak są w internecie. - To nie absurd. Urzędnik musi znać prawo - mówi rzeczniczka Ratusza.
Test dotyczył ustaw o samorządach, Kodeksu postępowania administracyjnego, czy też instrukcji kancelaryjnej.
- Z testu wstępnego wynikało, iż podinspektor do spraw turystyki powinien posiadać wiedzę o tym ilu radnych wybieranych jest w miastach o liczbie mieszkańców wynoszącej 301 tysięcy; czy dokument przekazany kapitanowi statku morskiego w odpowiednim terminie uznaje się za doręczony i znać szczegóły odnośnie działania archiwów zakładowych, a także szereg innych absurdalnych zagadnień - skarży się kandydat i sugeruje, że konkurs miał wyeliminować wszystkich kandydatów poza jednym, z góry upatrzonym.
- Czy przyszli urzędnicy, muszą znać na pamięć szczegóły ustaw dostępnych w każdej chwili w internecie? Byłem przekonany, że w urzędach pracują radcy prawni, którzy zajmują zawiłościami prawa!
Rzeczniczka przyznaje, że nabór ma skutkować wyłonieniem "nie więcej niż pięciu najlepszych kandydatów”. Zapewnia jednak, że wymagania są znane wcześniej i dokładnie wymienione w ogłoszeniu o naborze. - Trudność testu polegała na tym, że był to test wielokrotnego wyboru, czyli analogiczny jak w przypadku dotychczasowych postępowań konkursowych - dodaje Krzyżanowska.