16 lubelskich urzędników rywalizuje między sobą o… weekendowy wyjazd. Zamiast autem jadą do pracy rowerem lub idą pieszo. A potem liczą, o ile mniej dwutlenku węgla trafiło do atmosfery. Wygrają ci z najlepszym wynikiem.
Pieszo lub rowerem, do pracy i z pracy. Przez dwa tygodnie. Takie wyzwanie podjęło 16 lubelskich urzędników.
– Do konkursu zaprosiliśmy pracowników Urzędu Miasta, Urzędu Marszałkowskiego i Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Było wielu chętnych, najwięcej z Urzędu Miasta. Tylko z marszałkowskiego nie zgłosił się nikt – mówi Krzysztof Gorczyca, prezes Towarzystwa Dla Natury i Człowieka, które organizuje konkurs.
– Chcemy pokazać, że nie trzeba jeździć autem. Najwięcej urzędów jest właśnie w centrum, a więc to, że są tu korki i nie ma gdzie parkować jest w dużej mierze „zasługą” urzędników – dodaje Gorczyca.
Każdy uczestnik akcji musi liczyć, ile dwutlenku węgla oszczędził innym, rezygnując z samochodu. – Wzór do liczenia jest mocno skomplikowany, trochę mnie przerósł – przyznaje Sławomir Piotrowski z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. – Ale mam nadzieję, że reszta drużyny pomoże.
W sumie są cztery 4-osobowe drużyny. Wygra ta z najlepszym wynikiem CO2. Zespoły z pierwszego i drugiego miejsca wygrają weekend w ośrodku agroturystycznym na Polesiu Lubelskim.
Startować mogli tylko ci, którzy do pracy mają dalej niż 2 km. – Jeden pan dojeżdża z Jastkowa, mamy małżeństwo, które chodzi z Kośminka – wylicza Aleksander Wiącek z TDNiC.
– Ja na Spokojną idę z Krańcowej. Wcześniej czasem mi się zdarzało spacerować, ale nie codziennie. Konkurs był dobrym pretekstem – mówi Piotrowski. – Konkurs świetnie wstrzelił się w mój nowy styl życia, bo chodzić zaczęłam już kilka tygodni temu. Dlaczego? Dla zdrowia, dla poprawy kondycji i z braku miejsc parkingowych – stwierdza pani Kinga.