Po ponad dwóch latach zniknęło kontrowersyjne graffiti z kamienicy stojącej na rogu ul. 3 Maja i Cichej. Jego usunięcia domagał się miejski konserwator zabytków, a sprawa otarła się nawet o ministra kultury. To on ostatecznie wymusił usunięcie malunków.
Malowidło pojawiło się na początku 2014 roku i miało reklamować lokal gastronomiczny znajdujący się w suterenie budynku. Właściciel lokalu zabiegał w mieście o zgodę na umieszczenie graffiti. Projekty, które pokazywał nie zyskały akceptacji urzędników, którzy podpowiadali rozwiązania stosowane w innych miastach.
– Pokazywaliśmy wiele zdjęć – mówi Hubert Mącik, miejski konserwator zabytków. Do porozumienia wówczas nie doszło, miasto nie zgodziło się na wykonanie graffiti, ale mimo to malowidło powstało i to inne niż to z projektów okazywanych urzędnikom. Miejskie służby konserwatorskie nakazały przywrócenie elewacji budynku do poprzedniego stanu stwierdzając, że graffiti nie jest należycie dostosowane do formy architektonicznej budynku.
Obrazy mimo to trzymały się długo, a Urzędowi Miasta skarżyli się na nie nawet... rodzice prowadzący dzieci do działającej w pobliżu poradni psychologiczno-pedagogicznej.
Właściciel odwołał się od wydanej przez miasto decyzji. Sprawa zaszła aż do ministra kultury, który jest jednocześnie generalnym konserwatorem zabytków. I to on przesądził, że graffiti ma zostać usunięte.