Małżeństwo z okolic Lublina odpowie za znęcanie się nad dziećmi. Monika i Zbigniew Z. byli rodziną zastępczą dla dwóch braci. Według prokuratury, chłopcy byli regularnie bici i poniżani
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do Sądu Okręgowego w Lublinie. Dotyczy małżeństwa z miejscowości Szerokie: 53-letniego Zbigniewa Z. i jego 47-letniej żony Moniki. Od kwietnia 2012 roku małżonkowie opiekowali się dwojgiem małoletnich braci – Rafałem i Mateuszem. Byli dla nich rodziną zastępczą. Z akt sprawy wynika, że Monika i Zbigniew Z. regularnie znęcali się nad podopiecznymi.
Koszmar dzieci trwał do października 2014 r. Do lubelskiego Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie trafiło wówczas zawiadomienie dotyczące skandalicznego zachowania małżonków. Świadek zeznał, że nieprawidłowo opiekują się chłopcami. Po kontrolach przeprowadzonych przez PCPR rodzina zastępcza została rozwiązana. Sprawą Moniki i Zbigniewa Z. zajęła się prokuratura.
Śledczy zarzucili 53-latkowi (murarz, obecnie pracownik poczty), że regularnie znęcał się nad chłopcami. Bił ich kijem i pasem. Szarpał, popychał, poniżał i odmawiał posiłków. Zabraniał im również zabawy i zmuszał do pracy. Jego żona, 47-letnia ekonomistka, również miła nie stronić od przemocy. Według prokuratury biła chłopców kijem, szarpała za uszy, włosy i odmawiała jedzenia.
Jeden z braci zeznał, że „ciocia” na niego krzyczała, a „wujek” bił pasem. Kiedy opiekunowie dowiedzieli się, że chłopak próbuje papierosów, kazali mu wypalić całą paczkę. – Jak kończyłem jednego, wkładali mi do ust następnego aż zrobiło mi się niedobrze – zeznał w śledztwie Rafał.
Z aktu oskarżenia wynika, że jego brata biła głównie Monika Z. Mateusz dostawał lanie dwa razy w tygodniu. Według chłopców, Zbigniew Z. sięgał zwykle po skórzany pasek. Jego małżonka biła głównie kijem.
Badający chłopców psychologowie ocenili, że zarówno Mateusz, jak i Rafał nie są skłonni do konfabulacji. Ich zeznania są spójne i wiarygodne. Z kolei psychiatra uznał, że opiekunowie chłopców są poczytalni i mogą odpowiadać przed sądem.
Podczas śledztwa Monika Z. nie przyznała się do winy. Twierdziła, że karała chłopców tylko zakazem oglądania telewizji i korzystania z internetu.
Zbigniew Z. również nie przyznał się do zarzutów. Zapewniał, że nigdy nie uderzył dzieci. Tłumaczył jedynie, że jeden z chłopców stwarzał problemy wychowawcze. Miał pić i kraść.
Małżonkom grozi teraz do 5 lat więzienia.