Uniewinniony prezydent Lublina znów będzie tłumaczyć się w sprawie wynajmu biur w nieistniejącym budynku. Od uniewinniającego orzeczenia wpłynęło odwołanie i sprawa trafi do komisji przy ministrze finansów. Najsurowsza z kar oznaczałaby dymisję prezydenta.
To, że Krzysztof Żuk nie złamał prawa stwierdziła we wrześniu komisja orzekająca przy Regionalnej Izbie Obrachunkowej. Prezydent stanął przed nią jako obwiniony w sprawie biurowca przy ul. Wieniawskiej.
O co chodziło? W 2014 r. Ratusz ogłosił, że szuka 14 tys. mkw. biur do wynajęcia w określonym obszarze centrum. Nie wymagał, by budynek już istniał. Dostał trzy oferty (wszystkie dotyczyły planowanych obiektów) i wybrał tę z Wieniawskiej 15, złożoną przez firmę Orion i zawarł z nią umowę.
Umowę badał Urząd Zamówień Publicznych i uznał, że miasto zleciło roboty budowlane bez wymaganego przetargu. To samo stwierdziła Krajowa Izba Odwoławcza, do której odwołało się miasto.
Tak sprawa trafiła do rzecznika dyscypliny przy lubelskiej RIO, który jest kimś w rodzaju oskarżyciela. Rzecznik chciał kary nagany dla Żuka i dla sekretarza miasta, Andrzeja Wojewódzkiego, który podpisał umowę na podstawie pełnomocnictwa od prezydenta.
Obaj na rozprawie tłumaczyli, że w dniu zawierania umowy polskie prawo nie zabraniało wynajmowania budynków, które dopiero powstaną. Zakaz był, ale w prawie unijnym, a do polskiego przeniesiono go dopiero w 2016 r. Do tego przychyliła się komisja i orzeczenie brzmiało: niewinni.
Od orzeczenia odwołał się lubelski rzecznik i akta trafią instancję wyżej, do Głównej Komisji Orzekającej przy Ministerstwie Finansów, która oceni sprawę ponownie. Samorządowcy podtrzymują swą linię obrony. – Nasze stanowisko się nie zmienia – mówi Zbigniew Dubiel, prawnik Wojewódzkiego.
Gdyby główna komisja uznała, że prezydentowi i sekretarzowi należy przypisać odpowiedzialność za naruszenie dyscypliny finansów, może skierować sprawę do ponownego rozpatrzenia przez komisję orzekającą w Lublinie. Teoretycznie nie jest ona związana wnioskiem rzecznika i może wymierzyć karę inną, niż wnioskowana nagana. Ustawa mówi, że komisja „wymierza karę według swojego uznania”, a najsurowsza z przewidzianych kar, zarezerwowana dla przypadków „rażącego naruszenia dyscypliny finansów publicznych”, to „zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi”, co równoznaczne byłoby z dymisją.