Coraz więcej listów nie dociera do adresatów na czas. Kilkadziesiąt tysięcy przesyłek rocznie ginie w tajemniczych okolicznościach. Tak według Najwyższej Izby Kontroli wygląda sytuacja w Poczcie Polskiej. Raport NIK nie pozostawia na firmie suchej nitki.
– W tym roku mogą one przekroczyć 200 mln zł – mówi Paweł Biedziak, rzecznik Najwyższej Izby Kontroli. – Poczta nie potrafi zapewnić wystarczającej ilości placówek. Obsługuje również coraz mniej skrzynek.
Lubelszczyzna wypadła powyżej krajowej średniej, ale powodów do dumy jest niewiele. Przybyło 14 filii i agencji pocztowych, a ponad 80 proc. przesyłek priorytetowych dociera do adresatów na czas. Z drugiej strony wzrosła liczba reklamacji i wypłacanych odszkodowań. Dotyczą one przede wszystkim "ubytków” i uszkodzeń. Tylko w lubelskim okręgu Poczty od stycznia do listopada 2008 roku naliczono ich ponad 1100.
Coraz gorsza jakość obsługi, to jeden z głównych problemów jakie kontrolerzy wytknęli Poczcie.
– Nawet 25 proc. przesyłek dociera do adresatów z opóźnieniem – dodaje Biedziak. – Rośnie liczba przesyłek kradzionych i uszkodzonych. Niemal wszystkie skargi klientów dotyczą tego typu przypadków.
Poczta gubi i płaci. Tylko w ubiegłym roku na odszkodowania wydała 5,5 mln zł. Kolejna plaga to notoryczne zostawianie awizo w skrzynkach pocztowych. Listonoszom jest lżej, ale klienci mają kłopot. Narzekają np. starsi ludzie, którzy muszą stać w kolejkach po odbiór ciężkich paczek.
– Nadawca płaci za ich dostarczenie do domu i w ten sposób usługa powinna być realizowana – mówi Biedziak. – Czy poczta nie może doręczać paczek np. po godz. 18-tej, kiedy większość klientów jest już w domu?
Przedstawiciele Poczty Polskiej wstrzymują się z komentarzami. Analizują raport NIK. Mają czas do 1013 roku. Wtedy rynek usług pocztowych zostanie otwarty i to klienci zdecydują z usług jakiej firmy chcą korzystać.