
Kupili mieszkania za złotówkę, teraz mogą mieć poważny problem. Szczególnie ci, którzy lokale zdążyli już sprzedać.

Podczas wielkiej akcji wykupu mieszkań spółdzielczych za "złotówkę” (w rzeczywistości było to ok. 800–1000 zł) spółdzielnie przed notariuszem reprezentował i podpis składał zwykle jeden członek zarządu lub pełnomocnik. Szkopuł w tym, że zgodnie z prawem spółdzielczym pod umowami powinny być podpisy dwóch osób. Sprawę ujawniła "Gazeta Prawna”.
– Na początku akcji, gdy umów było niewiele, do notariusza chodziliśmy sami, by podpisywać umowy – mówi prezes Spółdzielni Mieszkaniowej im. Łukasińskiego w Zamościu Jerzy Nizioł. – Potem było już fizycznie niemożliwe, aby umowy podpisywali członkowie zarządu spółdzielni. Ustanowiliśmy pełnomocnika, który podpisywał je w imieniu zarządu.
Podobnie było w Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. – Nie wysyłaliśmy przypadkowych ludzi. Pełnomocnik miał notarialne pełnomocnictwo do reprezentowania zarządu. Jeśli notariusz podpisał umowy z jednym podpisem ze strony spółdzielni, a sąd to zatwierdził, to chyba było to zgodne z prawem – uważa Jan Gąbka, prezes LSM.
– Takie akty są akceptowane – potwierdza rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie Artur Ozimek. – W części wstępnej aktu jest napisane, że pełnomocnik ma upoważnienie do jego podpisania od pozostałych członków zarządu spółdzielni.
Odmienne stanowisko reprezentuje Krajowy Związek Lokatorów i Spółdzielców. – Nie ma wyjątków w prawie. Umowy z jednym podpisem są nieważne – twierdzi Andrzej Krzyżański, prezes KZLiS. – Cała wina leży po stronie spółdzielczej administracji – prezesa i zarządu, którzy nie przestrzegali prawa.
– U nas wykupiono 3,5–4 tys. mieszkań. Dziennie można było podpisać 10–11 aktów – wylicza Jan Gąbka. – Przez rok nie robilibyśmy nic innego, tylko je podpisywalibyśmy. Pozostała działalność spółdzielni byłaby sparaliżowana.
W zamojskiej SM im. Łukasińskiego może być około tysiąca umów z jednym podpisem, w Chełmskiej Spółdzielni Mieszkaniowej – podobnie.
– Wykupione mieszkania były już przedmiotem sprzedaży albo postępowania spadkowego – zwraca uwagę na inny aspekt sprawy Natalia Gołub, zastępca prezesa ChSM ds. gospodarki zasobami mieszkaniowymi. – "Odkręcić” to teraz to rzecz niewyobrażalna.
Co dalej? Znawca Prawa spółdzielczego prof. Henryk Cioch powiedział "Gazecie Prawnej”, że trzeba będzie podpisać nowe umowy o wykupie mieszkań.
O zajęcie stanowiska w sprawie Związek Lokatorów i Spółdzielców zwrócił się do Ministerstwa Sprawiedliwości. Czeka na odpowiedź.