- Jesteśmy dyskryminowani, mobbingowani, terroryzowani i zastraszani przez naszych przełożonych – piszą w liście otwartym lubelskie policjantki i policjanci. List trafił dziś do redakcji lubelskich mediów oraz komendy wojewódzkiej i głównej policji.
Policjanci żalą się, że nie podlegają pod sądy pracy, nie mają gdzie "udać się ze swoimi problemami”. – Jesteśmy zdesperowani i wykończeni do granic wytrzymałości! – piszą. – Nieustannie żyjemy w lęku! Grozi się nam postępowaniami, jeśli nie będziemy ślepo posłuszni, przenosi się nas na niższe stanowiska bez wyraźnej przyczyny, grozi odebraniem i tak marnych pieniędzy, a nawet terroryzuje się strasząc wydaleniem ze służby!!!
Inne zarzuty? – Nie dość, że pracujemy w urągających warunkach i jesteśmy zmuszani do pracy na własnym sprzęcie i przy użyciu własnych (prywatnych) środków (np. papier) to jesteśmy po prostu wykańczani psychicznie! – podkreślają mundurowi.
– Czy mamy zacząć strzelać sobie w głowy? – pytają. – Ile policjantek i policjantów ma odebrać sobie życie, żeby w końcu ktoś zrobił z tym porządek? Czy tylko samobójstwo któregoś z nas jest w stanie sprowokować kogokolwiek do zauważenia problemu i otwarcia oczu!?
Co na to Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie?
– Nie mamy pewności, czy ten list rzeczywiście napisał policjant – mówi podinsp. Janusz Wójtowicz, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie. – Nie ma w nim żadnych konkretów. Sytuacji, to których moglibyśmy się odnieść. Konkretnych zarzutów.
– W liście czytamy o mobbingu. O jakie sytuacje chodzi? Na czym ten mobbing miałby polegać? – pyta Wojtowicz. – Tylko na podstawie ogólników nie można dyskutować.
Rzecznik dodaje, że w ostatnim czasie w komendzie wojewódzkiej i miejskiej nie było żadnych zwolnień ani przenoszenia na niższe stanowiska. Za wykroczenia służbowe ukarano jedynie naganami dwóch policjantów.
Udostępnij na Facebook
Pełna treść listu
Chęć awansu oraz troska o przysłowiowe "stołki" odebrała im zdrowy rozsądek. Nie możemy liczyć na niczyją pomoc.
Nie podlegamy pod Sądy Pracy, nie mamy gdzie się udać ze swoimi problemami. Jesteśmy zdesperowani i wykończeni do granic wytrzymałości! Wszelkie próby dochodzenia sprawiedliwości są tłamszone i tuszowane oraz powodują pogłębienie się praktyk mobbingujących i zastraszających!!!
Nieustannie żyjemy w lęku! Grozi się nam postępowaniami jeśli nie będziemy ślepo posłuszni, przenosi się nas na niższe stanowiska bez wyraźnej przyczyny, grozi odebraniem i tak marnych pieniędzy a nawet terroryzuje się strasząc wydaleniem ze służby!!!
W takich warunkach nie da się żyć i pracować! Popadamy w paranoję, której głównym powodem jest dyktatura i despotyzm osób piastujących ważne funkcje. Osób którym powinno leżeć na sercu dobro Policji i policjantów.
Nie dość, że pracujemy w urągających warunkach i jesteśmy zmuszani do pracy na własnym sprzęcie i przy użyciu własnych (prywatnych) środków (np. papier) to jesteśmy po prostu wykańczani psychicznie!
Czy mamy zacząć strzelać sobie w głowy? Ile policjantek i policjantów ma odebrać sobie życie, żeby w końcu ktoś zrobił z tym porządek? Czy tylko samobójstwo któregoś z nas jest w stanie sprowokować kogokolwiek do zauważenia problemu i otwarcia oczu!?