Na kłęby cuchnącego dymu skarżą się mieszkańcy dzielnicy Za Cukrownią. Twierdzą, że na jednej z posesji spalane są nocą odpady z plastiku. Kilkukrotne kontrole przeprowadzone w tym miejscu przez Straż Miejską nie potwierdziły spalania śmieci.
Źródłem problemu, jak twierdzą mieszkańcy, jest jedna z posesji przy ul. Spółdzielczej. – Zatruwa nam powietrze w dzielnicy – pisze do nas jeden z Czytelników. – Dym ciągnie się aż w okolice stacji kolejowej.
Sąsiedzi są przekonani, że na terenie posesji spalane są nocą odpady. – Oficjalne kontrole wykazały tylko niskiej jakości węgiel. Jednak śmiemy przypuszczać, że nie tylko on jest spalany, bowiem duszący smród gęstego dymu ma woń plastiku i folii – skarży się mieszkaniec. – W dzielnicy Za Cukrownią wiele osób pali węglem czy drewnem, więc dobrze jest im znany zapach takiego dymu. Spalania trwają po kilka godzin co dwa lub trzy dni.
Skargi dotyczące tej samej firmy powtarzają się regularnie od kilku lat. – W 2019 r. przeprowadziliśmy tu jedną kontrolę, w ubiegłym roku cztery, a w tym kontrolowaliśmy posesję 22 marca – mówi Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. – Ani razu nie stwierdziliśmy spalania niedozwolonych materiałów, niczego niezgodnego z przepisami.
Strażnicy twierdzą, że źródłem zadymienia są kotły węglowe. – Znajdują się tu trzy obiekty jednej z firm. Jej główna kotłownia ma trzy kotły z łącznym wsadem 600 kg paliwa na dobę, które pracują naprzemiennie w trybie zmianowym. W sąsiednim budynku jest mniejsza kotłownia z wsadem na ok. 50 g paliwa, zasypywana do dwóch razy na dobę – wylicza Gogola. – A w budynku przy Krochmalnej jest piec węglowy zasypywany od 20 do 30 kg wsadu co pięć godzin.
Okoliczni mieszkańcy są jednak przekonani, że nocami spalane są tu odpady. – Węgiel, nawet najgorszej jakości nie śmierdzi plastikiem ani paloną tekturą – twierdzi nasz Czytelnik. – Administracja budynku twierdzi, że ogrzewają pomieszczenie. Gdyby tak było, firma dymiłaby w czasie, gdy są tam pracownicy, a nie w weekend czy od godz. 23 do 1 w nocy.
– To, co piszą mieszkańcy, to nieprawda. Skarżyli się na zadymienie także latem, a w lecie nasze kotłownie są nieczynne – mówi Ryszard Kramek, prezes spółki kontrolowanej przez Straż Miejską. – Palimy tylko węglem, certyfikowanym, ze Śląska. Nie palimy plastiku, mamy specjalne kontenery na folię, sprzedajemy ją dalej. Jesteśmy zbyt poważną firmą.
Prezes dodaje, że spółka zamierza zrezygnować z paliwa stałego i przejść na gaz. – Jesteśmy w trakcie zdobywania pozwoleń – stwierdza Kramek. Zastrzega jednak, że w tym roku na ogrzewanie gazowe może przejść tylko jeden z trzech obiektów.