W poniedziałek wznowione zostały prace przy przebudowie linii kolejowej między Lublinem a Dęblinem. Jesienią powinny tędy pojechać pociągi. Również w poniedziałek kolej ogłosiła, że zamierza… zmienić nazwę głównej stacji w Lublinie. W przyszłym tygodniu nad takim pomysłem ma głosować Rada Miasta
Przebudowa lubelskiego odcinka linii do Warszawy została przerwana jesienią, gdy generalny wykonawca, włoska firma Astaldi, zrezygnował z kontraktu z PKP. Po bezskutecznym wezwaniu do powrotu na plac budowy, kolej zerwała umowę z Włochami, a pod koniec marca zleciła dokończenie robót nowym wykonawcom: między Dęblinem a Nałęczowem będzie to Budimex, dalszą trasą do Lublina zajmie się Track Tec.
W poniedziałek na plac budowy wjechał ciężki sprzęt. – W pierwszej kolejności trzeba dokończyć prace przy wiaduktach – mówi Arnold Bresch z zarządu spółki PKP Polskie Linie Kolejowe i podkreśla, że bez tego nie ma mowy o rozpoczęciu odbudowy torów. – Zakładamy, że jesienią przywrócony będzie jednotorowy ruch między Lublinem a Warszawą.
Spełnienie tej zapowiedzi oznaczałoby, że przynajmniej część pociągów wróci jesienią z uciążliwego objazdu przez Lubartów, Parczew i Łuków. Przywrócenie ruchu w tym terminie będzie wymagać dużej mobilizacji wykonawców. Tym bardziej, że po niektórych wiaduktach, jak choćby koło Nałęczowa, zostały tylko dziury w ziemi. W samym Lublinie trzeba odbudować rozebrany częściowo most koło Janowskiej, wyglądający podobnie wiadukt nad Diamentową i przejście podziemne pod peronami stacji Lublin. – Te obiekty są teraz najważniejsze – przyznaje Ryszard Kurpyta z firmy Track Tec.
Nieuniknione będą utrudnienia w ruchu samochodów na ulicach przebiegających pod odtwarzanymi wiaduktami. Niewykluczone, że konieczne będzie wręcz czasowe zamknięcie przejazdu ul. Diamentową. – Może być taka sytuacja – stwierdza Kurpyta, ale zastrzega, że decydujący głos w tej sprawie będą mieć władze miasta.
Trudne chwile czekają kierowców także na Drodze Męczenników Majdanka, czyli pod wiaduktem, za który Astaldi nie zdążyło się zabrać. Ekipy nowego wykonawcy nie pojawią się tu jednak od razu. – Myślę, że pod koniec wakacji – spodziewa się Kurpyta i wyjaśnia, że pilniejsze są roboty w rejonie Janowskiej i Diamentowej.
Wśród pilnych prac jest także dokończenie budowy nowego przystanku kolejowego Lublin Zachód na wysokości dzielnicy Czuby. Czy jest szansa na jego otwarcie jeszcze w tym roku?
– Zrobimy wszystko, żeby jechać jesienią jednym torem, także przez Lublin Zachód – deklaruje minister infrastruktury, Andrzej Adamczyk. – Potem sukcesywnie każdy kolejny element będzie włączany do eksploatacji – zapowiada Bresch. Jak szybko trasa odzyska pełną przepustowość? – Ruch pociągów po dwóch torach będzie na koniec 2020 r. – informuje Mirosław Siemieniec, rzecznik Polskich Linii Kolejowych.
Jeszcze w tym roku może dojść do zmiany nazwy stacji Lublin. – Chcemy, żeby to był Lublin Główny, jak na metropolię przystało – mówi minister Adamczyk i apeluje do prezydenta miasta o odpowiedź na marcowe pismo w tej sprawie. Co ma prezydent do nazwy dworca? – Zmiana nazwy wymaga uzgodnień z samorządem – odpowiada Bresch.
Ratusz zapowiada, że opinia będzie tuż po świętach. – Sprawa wymaga uchwały Rady Miasta – wyjaśnia Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. – Projekt takiej uchwały zostanie skierowany na posiedzenie zwołane na 26 kwietnia.
Z Włochami do sądu
W burzliwym serialu „przebudowa torów do Warszawy” wątek włoskiej firmy Adstaldi nie został jeszcze całkowicie zamknięty. – Będziemy go kontynuować na salach sądowych – zapowiada Arnold Bresch z zarządu Polskich Linii Kolejowych, które musiały wypłacić pieniądze podwykonawcom pracującym na zlecenie Astaldi. Było to łącznie ponad 110 mln zł. – Wiele spornych roszczeń zostało rozstrzygniętych na korzyść podwykonawców i teraz mogą oni działać – podkreśla wojewoda Przemysław Czarnek.