Zgraja fanów Motoru rzucała kamieniami i płytami chodnikowymi. Policja strzelała gumowymi kulami. Sygnał do ataku dał jeden z lubelskich kibiców. Po wyjściu za bramę stadionu przy al. Zygmuntowskich rzucił kamieniem w policjantów. Za jego przykładem poszli inni. Rozgorzała bitwa.
Na długo przed trzecioligowym meczem lublinian z Cracovią Kraków (rozpoczął się o godz. 13) na trybunach pojawili się fani Motoru. Zajęli miejsca w sektorze specjalnym. Większość z nich to uczniowie. - Co, wolne dzisiaj macie? - E tam, zerwaliśmy się - odparł
12-13-letni chłopak w szaliku
w barwach Motoru. Lubelscy kibice mieli nadzieję, że fani z Krakowa usiądą
w sąsiednim sektorze. Przygotowali ogromny "zaczepny” transparent
z napisem: "Nieproszeni goście”.
Atmosfera gęstniała z minuty na minutę. W drugiej połowie meczu kilku kibicom
z Lublina puściły nerwy. Próbowali przedrzeć się przez kordon ochroniarzy
i policji. Za wszelką cenę chcieli dostać się do sektora zajętego przez kibiców
z Krakowa. W kierunku funkcjonariuszy poleciały kamienie i petardy. Policjanci strzelili w powietrze ostrzegawczo.
Końcowy gwizdek sędziego. Obydwa sektory kibiców - "krakowski”
i "lubelski” są szczelnie otoczone przez policję. Najpierw wyprowadzani są kibice z Krakowa. Autokary podjechały pod samą bramę. Kibice wymieniają "pożegnalne hasła”. "Wyp...!” - tak odprawiają krakowskich kibiców "fani” znad Bystrzycy.
Początkowo nic nie wskazywało, że dojdzie do zadymy. Zaczęła się na ulicy. Do późnych godzin nocnych policjanci dyżurowali w zwiększonej obsadzie. Awantur już nie było.