Z Japonii, Australii, Stanów Zjednoczonych i kilku krajów europejskich trafił sprzęt do Centralnego Laboratorium Aparaturowego Uniwersytetu Przyrodniczego. Co można dzięki niemu zrobić? Zobaczymy już dziś.
Przykład? Trzy lata temu Duńczycy oskarżyli Polaków, że po zjedzeniu polskich malin zmarło pięć osób. By udowodnić, że to nieprawda, trzeba było wysłać owoce do Anglii. Bo w Polsce nie było odpowiedniego laboratorium. Teraz będzie. – Takie sytuacje, jak ta z malinami, już nam się nie przytrafią – tłumaczy Bichta.
Laboratorium powstało w Lubelskim Parku Naukowo-Technologicznym na Felinie. Zajmuje cały parter segmentu naukowego (ponad 1,2 tys. mkw.). To tu znalazł się sprzęt badawczy na światowym poziomie.
Uniwersytet – dzięki środkom unijnym z Programu Operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej – kupił aparaturę za ponad 21 mln zł (5 mln euro). Dzięki niej można tu badać wszystkie surowce spożywcze, od warzyw i owoców, przez zboża, aż po biopaliwa.
– Łącznie to 10 pracowni, które oferują swoje usługi jednostkom naszej uczelni, jak również klientom z innych ośrodków naukowych i zakładów komercyjnych – mówi Krzysztof Stankiewicz z UP. Dzięki temu, uczelnia będzie mogła na badaniach zarabiać. I to w całej Europie, bo laboratorium stara się o certyfikaty honorowane w Unii Europejskiej.
Oficjalne otwarcie laboratorium dziś o godz. 10. Pełną parą ten naukowy raj zacznie pracować jeszcze jesienią. – Już działa trzy czwarte nowej aparatury i ok. 80 proc. sprzętu, który przewieźliśmy z miasteczka akademickiego – mówi dr Radosław Kowalski, kierownik CLA. – Trzeba jednak pamiętać, że zaczęliśmy się przeprowadzać dopiero w sierpniu. I dopiero wtedy zaczął do nas przyjeżdżać sprzęt z całego świata.