Opinia biegłej seksuolog potwierdza zachowania pedofilskie księdza, emerytowanego profesora KUL - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie. W sprawie mieszkańca Lublina, który oskarża duchownego o molestowanie seksualne, pojawił się też nowy świadek.
Sprawę, którą od kilku miesięcy zajmuje się lubelska Kuria Metropolitalna, opisaliśmy w czerwcu. W lutym br. pan Piotr wysłał do lubelskiej kurii jak też m.in. do KUL list, w którym formalnie zgłasza "akty pedofilii, do których doszło w latach 1992-94 na mojej osobie, kiedy byłem 12-14 latkiem”.
O wydarzeniach z przeszłości, do których miało dojść m.in. w domku letniskowym księdza na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim, opowiedział również nam. - Kiedy byliśmy sam na sam kładł się na mnie, całował po szyi, łapał za krocze, masturbował mnie. Później kazał mi dotykać swojego przyrodzenia. Po wszystkim usypiał - opowiada.
Kilka lat wcześniej duchowny miał chłopca przytulać, głaskać i sadzać na kolanach. Potwierdzają to wykonane w tym czasie zdjęcia. Ksiądz wszystkiemu zaprzecza.
- Biegła seksuolog trzyma się tezy, że rację ma oskarżyciel - komentuje nasze ustalenia ks. profesor, dodając, że cała sprawa jest inspirowana przez osoby trzecie.
• A nie ma racji?
- Żadnych dowodów nie ma. To wszystko są oszczerstwa i pomówienia.
Lubelska kuria, która prowadzi postępowanie, nie chce komentować opinii biegłej: - Nie widziałem tego dokumentu - ucina ks. Krzysztof Podstawka, rzecznik Archidiecezji Lubelskiej. - Nie wiem, czy ksiądz arcybiskup się z nią zapoznał. Jest na urlopie, podobnie jak kanclerz.
I zapewnia: Robimy to, co przewidują wytyczne Kongregacji Episkopatu Polski. Dokumenty w tej sprawie zostaną wysłane do Watykanu.
W sprawie pojawił się też nowy świadek. To profesor jednego z uniwersytetów na Dolnym Śląsku, który miałby być kolejną ofiarą pedofilskich zachowań księdza z KUL. W 2003 r. w tygodniku "NIE” ukazała się rozmowa z naukowcem. Padają w niej oskarżenia w stosunku do ks. prof. z KUL-u.
- Zanim mnie nie przesłuchają, nie będę udzielał żadnych informacji związanych z tą sprawa - napisał w odpowiedzi na nasze pytania naukowiec. - Z wywiadu, który Pani zna i z którego wyrazu nie cofam, wiadomo, że nie strach, nie wstyd, nie troska o własne dobro jest tego przyczyną. Kiedyś, po werdykcie, może do tego wrócę.
- Wiem, że pan Piotr będzie szukał wszystkich możliwości, aby swoje oszczerstwa uzasadnić - komentuje oskarżany ks. profesor. - Boję się tylko, że zabrnie za daleko i będzie musiał tego żałować. Nie zamierzałem w ogóle podejmować tej sprawy, ale moi przyjaciele, także prawnicy, przekonują mnie, aby wnieść przeciwko niemu proces karny.