Skandynawski developer może przejąć tereny na Wieniawie. Dotychczasowy dzierżawca chce wycofać się z Lublina. Decyzje w tej sprawie mogą zapaść już dziś.
Przedstawiciele NGI szacują, że realizacja inwestycji na Wieniawie może pochłonąć nawet 500 mln zł. Projekt przewiduje m.in. budowę nowego stadionu i obiektów handlowych.
Nie wiadomo, czy nowy inwestor będzie chciał go realizować w pełnym zakresie. Z pewnością nie może zrezygnować z utrzymywania KS Lublinianka. Taki wymóg stawia umowa, zawarta z miastem. W przypadku wstrzymania płatności na rzecz klubu, miasto może wypowiedzieć dzierżawę. Nie ma innej możliwości szybkiego rozstania się z NGI.
- Umowa zawarta przed laty, stawia Ratusz w mało komfortowej sytuacji - przyznaje Iwona Blajerska, rzecznik prezydenta Lublina.
W przyszłym tygodniu przedstawiciele magistratu spotkają się z pełnomocnikiem NGI. Nie mają dla Norwegów żadnej nowej propozycji. Ostatni raz obie strony spotkały się przed trzema miesiącami. Nie wiadomo dokładnie, o czym obie strony mają teraz dyskutować. Zdaniem urzędników, wina leży po stronie inwestora.
- Nie jesteśmy pewni, jakie są zamiary i możliwości NGI - dodaje Blajerska. - Za ich deklaracjami nie idą działania.
Nie występują z konkretnymi wnioskami i projektami. Jeśli inwestor chce realizować projekt, to taka taktyka jest zaskakująca.
Możliwe, że do ustalenia pozostanie tylko sposób rezygnacji z dzierżawy. Jeśli skandynawski developer nie zdecyduje się przejąć Wieniawy, NGI wycofa się z całego projektu. To oznacza natychmiastowe wstrzymanie finansowania klubu sportowego.