W zakładzie optycznym na Zamojskiej klientów selekcjonuje kawka. Jedni ludzie są do nadstawienia łebka do pogłaskania a inni do dziobnięcia.
- Był koniec maja, kiedy zobaczyliśmy psa sąsiadów, który złapał pisklaka. O dziwo, ptak przeżył upadek z gniazda i spotkanie z psem. Zabrany do domu zamieszkał w klatce na balkonie. - Wyglądała rozpaczliwie, z powyrywanymi piórami, bez ogona, z chorą nogą - wspomina pani Maria, która o 4 rano, czyli w porze ptasich śniadań, karmiła pincetą inwalidkę. Teraz Kasia już podrosła, sypia na specjalnym kijku w kuchni i rozrabia w domu i zakładzie. - Karmimy ją mięskiem, pieczywem, dostaje żółtko i serek, nie ma źle - opowiadają opiekunowie, którzy bardzo polubili gadającą, wesołą Kasię. Wybaczają jej, że ciągle bałagani, drze papiery, grzebie na biurku pana Ryszarda i wszędzie brudzi.
Teraz Kasia czeka aż odrośnie jej ogon i nauczy się dobrze fruwać, tak by inne kawki nie zrobiły jej krzywdy. - Bierzemy ją na działkę, żeby uczyła się szukać muszek i innego jedzenia, bo na wolności nie będzie talerza - dodają opiekunowie, którzy trochę się martwią, co to będzie jak Kasia poleci w świat.
(agdy)