Jak uprzykrzyć życie sąsiadom? Oskarżając ich o podglądanie przez dziurkę od klucza, kradzież korespondencji i psucie zamków.
- Pan W. powiedział na policji, że pijana klęczałam pod jego drzwiami i podglądałam go przez dziurkę od klucza - mówi pani Halina, administrator kamienicy. - Tłumaczyłam się też z tego, że kradnę mu korespondencję. Kiedy policja umorzyła postępowanie sąsiad zarzucił mi, że go wyzywam. Na szczęście sąd mnie uniewinnił.
Podobnych spraw było mnóstwo. A zaczęło się prawie dziesięć lat temu. - Ten człowiek postawił sobie za cel utrudnić nam życie - żalą się mieszkańcy. - Co chwilę wzywa policję, albo podaje kogoś z nas do sądu. O rzekome groźby, agresywne zachowanie, zastraszanie, a nawet za to, że przez mieszkańców jego żona poroniła. Oczywiście wszystko przegrywa. Ale my połowę życia spędzamy w komisariatach i sądach.
Potwierdza to lubelska policja. - Pana W. znamy bardzo dobrze. Wiele razy składał skargi na sąsiadów, instytucje czy innych ludzi - mówi Agnieszka Kwiatkowska z KMP w Lublinie. - Wiele z nich nie ma żadnych podstaw. Ale zająć się nimi musimy. To paraliżuje pracę organów ścigania.
Kłopotów z "trudnym” lokatorem jest więcej. - Od 1991 roku pan W. nie płaci za wodę, śmiecie czy ubezpieczenie - wyjaśnia pani Halina, pokazując nam dokumenty.
Mało tego. - Pan W. utrudnia modernizacje kamienicy - tłumaczy pan Witold, inny z sąsiadów. - A do koniecznych remontów nie dokłada ani złotówki.
Efekt? Lokatorzy kamienicy muszą wciąż korzystać z pieców na prąd. Bo pan W. nie zgodził się, żeby pracownicy LPEC przy okazji remontu ulicy bezpłatnie założyli centralne ogrzewanie.
Mieszkańcy mają już dosyć współlokatora. - Ale jedyne, co możemy zrobić, to korzystać z drogi sądowej - wyjaśnia pani Halina, która dwa tygodnie temu wygrała kolejną sprawę z W. - Za fałszywe oskarżenia sąd skazał go na rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata - tłumaczy.
A co na to wszystko pan W? Wczoraj zastaliśmy go w domu. Ale rozmawiać o sprawie kamienicy nie chciał.
• Dlaczego paraliżuje pan życie mieszkańców całego domu?
- Kto pana nasłał?
• Jestem dziennikarzem Dziennika Wschodniego. Chcę porozmawiać o pana stosunkach z innymi lokatorami.
- Do widzenia - rzucił W., zamykając drzwi.