Kilkadziesiąt mandatów wystawili do tej pory lubelscy strażnicy miejscy osobom palącym papierosy w niedozwolonych miejscach. Oddzielne kontrole prowadzą inspektorzy sanepidu – nawet nocami i w weekendy.
Pierwsza sytuacja dotyczy kobiety, która pali papierosa za wiatą przystanku autobusowego. Druga – strażnika miejskiego palącego na jednym parkingów w centrum miasta.
– Rodzą się problemy z interpretacją zapisu ustawy, a co za tym idzie z dylematem: zarówno dla nieświadomych palaczy, jak i strażników prawa – napisała pani Agnieszka. Gdzie kończy się granica przystanku, poza którą palenie papierosów jest dozwolone? To sytuacja problematyczna także dla niepalących, którzy nie chcą być zatruwani czekając na autobus, ponieważ rodzi pytanie: kiedy interweniować?
Wyjaśniamy. W obu tych przypadkach osoby palące nie łamią prawa. Palić bez przeszkód i konsekwencji finansowych można na ogólnodostępnych placach (jak choćby plac Litewski w Lublinie czy wszystkie parkingi), ale także na chodnikach.
"Dymek” zakazany jest za to w ogólnodostępnych miejscach zabawy dzieci (czyli na placach zabaw) i na przystankach komunikacji publicznej. Przy czym przystanek nie jest definiowany konkretnym metrażem czy odległością od wiaty – to po prostu miejsce, w którym ludzie czekają na autobus.
– Chodzi o to, żeby osoby oczekujące na autobus nie były narażone na dym papierosowy – tłumaczy Robert Gogola z lubelskiej Straży Miejskiej. – A osoba paląca oddaliła się na taką odległość, żeby czekający na przystanku nie wdychali tego dymu.
Za złamanie zakazu grozi mandat: od 20 do nawet 500 zł. – Od początku obowiązywania ustawy do końca stycznia wystawiliśmy 23 mandaty karne za palenie właśnie na przystankach – wylicza Gogola. – Najwięcej na dwóch przystankach przy al. Tysiąclecia: przy dworcu PKS i po drugiej stronie ulicy.
Te kontrolują inspektorzy sanitarni. – Przy okazji sprawdzania innych rzeczy w lokalach – mówi Paweł Policzkiewicz, szef lubelskiego sanepidu. – Robimy to systematycznie: w różne dni tygodnia, także w weekendy, i w różnych godzinach, także w nocy.
Od początku roku inspektorzy sanitarni dostali uprawnienia do wypisywania mandatów – zarówno właścicielom lokali, jak i osobom palącym papierosy. Wcześniej mogli jedynie upominać palaczy i właścicieli lokali, którzy nie wydzielali dla palących oddzielnych sal.
– Na razie mandaty zdarzają się sporadycznie – podkreśla Policzkiewicz. Jeden, w wysokości 500 zł, dostał np. właściciel restauracji La Casa przy ul. Obrońców Pokoju. W lokalu zabrakło informacji mówiącej o tym, w której sali można palić. – Generalnie właściciele lokali i osoby palące w tych miejscach stosują się do przepisów dotyczących zakazu palenia – zaznacza Policzkiewicz.