Pogotowie Opiekuńcze nie ma pieniędzy na ubrania, buty, kurtki dla dzieci. Pula pieniędzy, przewidziana na ten rok, już się skończyła. Wszyscy modlą się, żeby wystarczyło chociaż na chleb. O prezentach mikołajkowych nikt nawet nie myśli.
- Chciałabym dostać lalkę i słodycze - mówi siedmioletnia Ksenia.
Daniel chce "okmena” do słuchania, a Patryk słodycze. Nawet nie myślą o tym, że mogą prezentów nie dostać, choć święta w ich rodzinnych domach nigdy nie różniły się od zwykłego dnia.
- To, co mógłbym im zapewnić na Mikołaja, czy Gwiazdkę, to tylko jedna czekolada na dwie osoby - mówi Michał Misztal, dyrektor Pogotowia Opiekuńczego. - Jeśli nikt nam nie pomoże, to tak właśnie będzie.
Do tej pory swoją chęć pomocy wyraziły tylko dwie osoby. Drobne upominki dostaną zapewne najmłodsze dzieciaki. Być może pomogą dzieci ze szkół, ale to wszystko mało. - Ludzie myślą, że jesteśmy złodziejami, zabójcami i nie chcą nam pomóc - żali się jeden ze starszych podopiecznych. - A to nie nasza wina, że urodziliśmy się w takich, a nie innych rodzinach.
- Ale wiesz, Mikołaj jest inny - przerywa dziewięcioletnia Grażynka. - Ja już na niego czekam. Przyjdzie do mnie pierwszy raz!
- Najbardziej chciałabym na Mikołaja, żeby mama po mnie wróciła. Ale wiem, że jego nie ma. A jak jest, to o nas na pewno nie będzie pamiętał - mówi mała blondynka.
Do pogotowia dzieci trafiają praktycznie bez niczego. W tym tylko co mają na sobie. W ciągu roku przez pogotowie przewija się około sześciuset dzieci.