25-lat więzienia. Taki wyrok usłyszał w piątek Piotr C. z Lublina. Młody mężczyzna brutalnie zamordował wujka i jego partnerkę, bo nie dostał od nich pieniędzy na alkohol.
Sprawę 27-latka rozstrzygnął w piątek Sąd Okręgowy w Lublinie. Był to drugi proces Piotra C. W lipcu ubiegłego roku mężczyzna został już skazany na 25 lat więzienia z zastrzeżeniem, że może się ubiegać o wcześniejsze zwolnienie dopiero po 20 latach. Po apelacji sprawa wróciła na wokandę. Sąd miał jeszcze raz ocenić kwestię kary. Obrońca wnosił o jej łagodny wymiar. Sąd ponownie jednak wymierzył mordercy karę 25-lat pozbawienia wolności, ale bez obostrzenia dotyczącego ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie. To oznacza, że Piotr C. będzie mógł starać się o wyjście zza krat najwcześniej po 15 latach.
Mężczyzna nie został skazany na dożywocie tylko dlatego, że przyznał się do brutalnego mordu.
– Kiedy już wypłukał się ze mnie alkohol i narkotyki, to dużo myślałem. Żałuję tych dwóch zabójstw, ale nie jestem złym człowiekiem, tylko się zagubiłem – tłumaczył śledczym.
Podczas procesu ponownie przyznał się do winy. Liczył jednak na łagodną karę. Tłumaczył, że jest młodym człowiekiem i chciałby mieć jeszcze szansę na normalne życie. Poza tym miał trudne dzieciństwo.
Rodzice Piotra C. rozstali się przez alkoholizm matki. Kobieta zabrała ze sobą syna, ale po paru latach wyrzuciła go z mieszkania przy ul. Motorowej w Lublinie. Została tylko ze swoim konkubentem Krzysztofem S.
– Oni tam nie mieli na jedzenie, ale myśleli jak się napić – wspominał podczas procesu ojciec oskarżonego. Zajął się wychowaniem chłopca, ale nie uchronił go przed alkoholizmem i narkotykami. Po śmierci matki Piotr C. wracał na ul Motorową, gdzie pił z jej dawnym partnerem i jego nową konkubiną.
W listopadzie 2015 r. oboje zginęli z ręki Piotra C. Wcześniej wszyscy pili w mieszkaniu przy ul. Motorowej. 27-latek chciał od swojego wujka 100 zł na alkohol. Krzysztof S. odmówił. Panowie kłócili się o to w kuchni, kiedy Piotr robił sobie kolację.
– Złapałem za nóż i nawet nie wiem, kiedy dźgnąłem wujka w szyję – wyjaśnił później śledczym. – Jak tak leżał na podłodze, to podciąłem mu jeszcze gardło, bo się ruszał.
Piotr C. zadał wujkowi kilkanaście ciosów w okolice szyi. Po wszystkim zabrał kanapki i poszedł do pokoju. Tam, w fotelu spała konkubina gospodarza. Przebudziła się i koniecznie chciała pójść do kuchni. Wtedy dźgnął ją w szyję.
– Siedziała na fotelu i była cała we krwi. Widziałem, jak umiera – relacjonował później 27-latek. – Poszedłem do kuchni i wziąłem taki nóż z ząbkami. Ciąłem jej szyję, by się upewnić, że nie będzie żyła.
Po zabójstwie Piotr Cz. zabrał należące do wujka 400 zł i pojechał do Warszawy, a następnie do Frankfurtu nad Odrą. Kiedy skończyły mu się pieniądze, wrócił do Lublina. Po rozmowie z ojcem sam zgłosił się na policję.