Mogą iść tylko jeden dzień, z zachowaniem wszelkich rygorów sanitarnych. Dziś na pątniczy szlak wyruszyły pierwsze trzy grupy lubelskich pielgrzymów. Tegoroczna 42. Lubelska Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę, ze względu na zagrożenie koronawirusem wygląda zupełnie inaczej iż do tej pory.
– Będę szła po raz 13. Wychodzą jutro. Dla mnie żadna pielgrzymka nie będzie trudna, bo idę z Jezusem Chrystusem i Maryją. Z nimi mogę iść wszędzie, bo zawsze dojedzie się do celu – przekonuje Alicja Golisz z Parafii św. Antoniego Padewskiego w Lublinie, która uczestniczyła w dzisiejszej mszy św. w archikatedrze.
W homilii metropolita lubelski arcybiskup Stanisław Budzik nawiązał do życia dwóch ważnych postaci Kościoła katolickiego.
– Piesza pielgrzymka na Jasną Górę, tak jak wiele dziedzin naszego życia społecznego i religijnego napotyka w tym roku na pewne trudności i przeszkody związane z inwazją koronawirusa – zaznacza metropolita lubelski. – Dobrze więc, że patronują jej dwaj wielcy ludzie kościoła (patron dnia dzisiejszego – Jan Maria Vianney i kardynał Stefan Wyszyński – patron lubelskiej pielgrzymki-red.), których życie przypadło na szczególnie trudne czasy. Oni w tych niezwykłych okolicznościach potrafili wznieść się na wyżyny świętości. Oddać wielka przysługę Kościołowi, przyczynić się do odnowienia życia religijnego i życia wiary. I stali się przykładem dla kolejnych pokoleń ludzi wierzących, wędrujących za Chrystusem.
– Pielgrzymi, którzy byli dzisiaj na mszy świętej i wychodzą jako pierwsza kolumna na szlak mają wielką radość w sercu. Odczuwają też pewien niedosyt, ponieważ mogą iść tylko jeden dzień – przyznaje ks. Mirosław Ładniak, przewodnik lubelskiej pielgrzymki. – Niemniej jednak uważam, że należy dziękować Panu Bogu, że możemy w ogóle być na pielgrzymce. Ze względu na pandemię koronawirusa obawiałem się, że ona nie wyjdzie. To, że jesteśmy tu i teraz, że idziemy, że będziemy przeżywać w drodze rekolekcje to jest dla mnie wielki cud ale też i ogromna mobilizacja wielu ludzi.
– Jak się pójdzie raz to chce się iść kolejny – zaznacza Ryszard Gronowski z grupy 1. – To moja 44. pielgrzymka – podlicza pielgrzym, który na Jasną Górę szedł też z grupami z Łodzi i z Warszawy. – Pierwsza była warszawska, w 1979 roku – zaznacza pan Ryszard, którego nakrycie głowy jest pełne pielgrzymkowych przypinek. – W Częstochowie, jak stoimy i czekamy na wejście to fotoreporterzy chodzą wokół mojego kapelusza i robią zdjęcia – dodaje pielgrzym. – Ta z Warszawy jest z tyłu. Taka czerwona.
– Idę pierwszy raz. W przyszłym roku mam maturę i chcę pomodlić się aby udało mi się dobrze znać egzaminy – mówi Julia. – Decyzja o udziale w pielgrzymce była spontaniczna. Zapadła jakiś tydzień temu.
– Na pewno jest łatwiej bo idzie się jeden dzień, po ubiegłorocznej „umierałam” – przyznaje koleżanka Julii – Aleksandra, która drugi raz uczestniczy w pielgrzymce. – W tym roku nieco się obawiam, ze względu na zagrożenie koronawirusem ale dobre jest to, że są małe grupy. Mają być spore odstępy między pielgrzymami. Poza tym widzę, że prawie każdy ma założoną maseczkę.
- Czego wam życzyć?
– Żebyśmy nie miały kwarantanny – mówią po zastanowieniu uczennice szkoły średniej. – Bo w końcu są jeszcze wakacje.
Tegoroczna lubelska pielgrzymka jest sztafetą modlitwy. Codziennie na szlak może wyjść maksymalnie 150 osób. Pielgrzymi po przejściu wyznaczonej dziennej trasy – dziś mają do pokonania 40 km wieczorem wracają autokarem do swoich domów. Następnego dnia na szlak wychodzą kolejne osoby.