

Dymisji rządu domagali się w poniedziałek pod siedzibą Platformy Obywatelskiej w Lublinie zwolennicy Ruchu Narodowego. Pikieta zakończyła się interwencją policji.

Pikietą zainteresowała się natomiast policja. Na miejscu pojawiło się kilku umundurowanych funkcjonariuszy, którzy zaczęli legitymować uczestników manifestacji. Zdaniem mundurowych, była ona nielegalna. W myśl przepisów zgromadzenie z udziałem więcej niż 15 osób trzeba zgłosić w Urzędzie Miasta z trzydniowym wyprzedzeniem. Doszło do utarczek słownych pomiędzy pikietującymi a policjantami.
- Zgromadzenie nie zostało zgłoszone, dlatego traktujemy je jako nielegalne. Jeśli ktoś powołuje się na przepisy prawa, to na interpretację tych zachowań czas przyjdzie później - mówi nadkom. Mariusz Kołtun, zastępca komendanta miejskiego policji w Lublinie.
Do podobnej sytuacji doszło podczas wcześniejszej pikiety, którą w tej samej sprawie narodowcy zorganizowali w środę pod lubelskim ratuszem. Kilku z nich na poniedziałek otrzymało wezwania na komendę w celu złożenia wyjaśnień.