Nie powstanie zatoka przystankowa przy ul. Narutowicza, która okroiłaby i tak wąski chodnik
- O tych planach dowiedzieliśmy się z prasy - mówi Krzysztof Wiśniewski z grupy Pieszy Lublin, która od razu zabrała się za wybijanie tego pomysłu z głów miejskich urzędników. - Zatoka byłaby zła, utrudniałaby ruch komunikacji miejskiej, bo autobusy musiałyby włączać się do ruchu. Poza tym pieszym trudniej byłoby się poruszać, bo chodnik byłby za wąski.
A wąsko jest tu już teraz. Problemem było nawet postawienie wyświetlacza pokazującego godziny odjazdów autobusów i trolejbusów. Najpierw stał on prostopadle do jezdni, tak żeby informacje były widoczne z okna autobusu. Ale trzeba było go przestawić.
- Został ustawiony równoległe do jezdni - informuje Justyna Góźdź z Zarządu Transportu Miejskiego. - Zmiana ta wynikała z napływających uwag mieszkańców.
Co prawda przepisy nie mówią, jaką szerokość powinien mieć chodnik obok przystanku, ale działacze Pieszego Lublina odsyłają Ratusz do... podręcznika akademickiego, w którym mowa jest o tym, że niezbędne minimum to 3,5 metra. Tymczasem po wytyczeniu zatoki pozostanie mniej niż 2,5 metra.
- Na spotkaniu z Pieszym Lublinem ustaliliśmy, że jeśli na zatokę sprzeciwi się rada dzielnicy, to nie będziemy jej budować - mówi Karol Kieliszek z Urzędu Miasta.
- Taka uchwała właśnie zapadła - informuje Piotr Osiak, przewodniczący Rady Dzielnicy Śródmieście.
Przeciwko zatoce zagłosowało 11 radnych, żaden nie poparł jej budowy.
- Chcemy, żeby zostało tak, jak jest. Trzeba też myśleć o pieszych - stwierdza Ryszard Milewski, przewodniczący zarządu dzielnicy.
Co będzie dalej? - Zapewniono nas, że jeśli takie będzie stanowisko rady dzielnicy, to zatoki nie będzie. Liczymy teraz na konsekwencję urzędników - mówi Wiśniewski.
- Dotrzymamy słowa, zatoka na pewno nie zostanie zbudowana - zapewnia Kieliszek.