Bez gwarancji podwyżek pensji, ale z obietnicą dalszych negocjacji wracają z warszawskiej manifestacji nauczyciele
Do stolicy pojechało prawie tysiąc nauczycieli z Lubelszczyzny. Maszerowali na czele 12-tysięcznej manifestacji, która najpierw była pod Urzędem Rady Ministrów, potem pod Ministerstwem Edukacji Narodowej, a na końcu pod Sejmem. - Wszędzie złożyliśmy nasze postulaty - relacjonuje Celina Stasiak, szefowa lubelskiego ZNP.
Nauczyciele domagają się m.in. wzrostu nakładów na szkolnictwo, rozwiązania kwestii emerytur, rezygnacji z wprowadzenia bonu oświatowego i z planowanego odwołania "zerówek”, a przede wszystkim wzrostu płac - o 50 proc. To by oznaczało, że nauczyciel stażysta dostanie 600 zł brutto podwyżki, a nauczyciel dyplomowany 1,1 tys. podwyżki.
- Przyjęliśmy te postulaty. Wśród nich wiele jest już realizowanych - tłumaczyła po spotkaniu z przedstawicielami manifestujących minister edukacji Katarzyna Hall. Szefowa resortu podkreśliła, że rząd dokonał "cudu potrojenia”, bo nakłady na oświatę, które miały wzrosnąć o niewiele ponad 3 proc., wzrosną łącznie o 10 proc. Wzrosnąć mają też pensje nauczycieli, ale - zgodnie z rządową propozycją - średnio o 200 zł brutto.
- To nas absolutnie nie satysfakcjonuje - odpowiadają zgodnie protestujący. - Szkoda, że pani minister do nas nie wyszła i nie powiedziała tego nam prostu w oczy, tylko spotkała się z naszymi przedstawicielami - podkreśla Elżbieta Mączka, nauczycielka geografii z lubelskiego Liceum nr 7. - Mieliśmy wrażenie, że pani minister bała się z nami spotkać - dodaje Stasiak.
Hall zobowiązała się za to, że przed kolejną turą negocjacji z nauczycielami (zapowiedzianą na 28 stycznia) przedstawi szczegółowe plany dotyczące wynagrodzeń nauczycieli wraz z symulacją.
- Optymistyczne jest to, że negocjacje z ministerstwem mają trwać dalej - mówi Mączka. - Dlatego wszystkie nasze postulaty ciągle są aktualne.
Aktualna jest tez groźba związkowców, że jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione, w maju dojdzie do strajku nauczycieli. W efekcie nie będzie matur. - Nie wycofujemy się z tego - podkreśla Stasiak.