Radni koalicji Żuka mogą uniemożliwić planowaną na dziś nadzwyczajną sesję Rady Miasta zwołaną na żądanie PiS w sprawie Marszu Równości. Wystarczy, że nie przyjdą na obrady. Tymczasem prezydent poprosił policję o opinie, które mogą przesądzić o tym, czy marsz w ogóle się odbędzie.
Dzisiejsze, nadzwyczajne posiedzenie Rady Miasta zostało zwołane na żądanie klubu radnych PiS, którzy są przeciwni Marszowi Równości mającemu przejść przez centrum Lublina 13 października.
Radni PiS twierdzą, że „faktycznym celem marszu jest najprawdopodobniej promocja niezgodnych z naturą zachowań seksualnych oraz domaganie się legalizacji sprzecznych z konstytucją tzw. małżeństw”. Takie stwierdzenia znalazły się w napisanym przez radnych PiS apelu do prezydenta, którego proszą o „skuteczne wyrażenie zakazu przeprowadzenia tej manifestacji”.
Głosowanie nad tym apelem jest jedynym punktem porządku dzisiejszych obrad. Ponieważ jest to nadzwyczajne posiedzenie, jego porządek nie może być zmieniony bez zgody osób wnioskujących o obrady, w tym przypadku radnych PiS.
Obrady mogą jednak w ogóle nie dojść do skutku. Do skutecznego otwarcia posiedzenia konieczna jest obecność przynajmniej połowy, czyli 16 spośród 31 radnych. Właśnie tyle liczy koalicja prezydenta Żuka, której radni nieoficjalnie przyznają, że zbojkotują posiedzenie wyznaczone na godz. 17.
Jeżeli rzeczywiście dojdzie do takiego bojkotu, to 15 radnych PiS nie będzie mogło zgodnie z prawem otworzyć obrad i poddać czegokolwiek pod głosowanie, także apelu o zakazanie demonstracji.
O wydanie takiego zakazu apelują do prezydenta nie tylko miejscy radni PiS i część działaczy katolickich, ale także wojewoda lubelski, Przemysław Czarnek.
– Mamy prawo przypuszczać, że marsz tak zwanej równości w Lublinie jest organizowany tylko po to, żeby wywołać burdy – stwierdził dziś wojewoda na konferencji prasowej. Powiedział też, że na demonstracji mogą się pojawić „lewackie bojówki z Niemiec”. Ponownie stwierdził, że prezydent powinien zakazać organizacji zgromadzenia.
Żuk: Wojewoda wzywa mnie do złamania prawa
– Oburzają mnie słowa wojewody, który po raz kolejny wzywa mnie publicznie do złamania prawa – komentuje prezydent Krzysztof Żuk. Podkreśla, że Ustawa o zgromadzeniach publicznych jednoznacznie określa sytuacje, w których mógłby zakazać demonstracji i że żadna z tych przesłanek, według jego wiedzy, nie zachodzi.
Żuk podkreśla, że podległa wojewodzie policja nie przekazała Ratuszowi żadnych informacji potwierdzających zagrożenie związane z planowanym marszem. – Jednoznaczna, stanowcza opinia wydana przez służby wojewody, mówiąca o realnym zagrożeniu, mogłaby być podstawą do zakazania marszu – przyznaje prezydent Lublina. Oświadcza też, że wystąpił do policji o wydanie opinii w tej sprawie i na razie czeka na odpowiedź.
Prezydent stwierdził również, że raczej nie weźmie udziału w dzisiejszym, nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Miasta. – Obowiązku obecności prezydenta nie ma – mówi Żuk, który rzeczywiście nie musi uczestniczyć w obradach, ale z reguły jest na nich obecny. Tym razem raczej nie pójdzie. – Nie przedstawiam tam żadnych projektów uchwał, nie ma też żadnych kwestii, które chciałbym z radnymi omawiać.
Bojkot dzisiejszego posiedzenia przez radnych koalicji nie był jedynym możliwym scenariuszem „unikowym”, prowadzącym do tego, że nie dojdzie do głosowania, w którym radni mieliby się opowiedzieć za lub przeciw apelowi o zakazanie demonstracji.
Możliwe było też, że projekt tego apelu zostanie skierowany do przedyskutowania w komisjach rady, albo do jego treści wprowadzone będą większością głosów daleko idące zmiany, nie do przyjęcia dla autorów pierwotnej wersji.