Według "GW” już w sobotę Wijaszka wiedział, że toruńskie łabędzie były zarażone najgroźniejszą odmianą wirusa ptasiej grypy i telefonicznie poinformował o tym głównego lekarza weterynarii, Krzysztofa Jażdżewskiego. "W resorcie rolnictwa zaczęła się gorączkowa narada. Ostatecznie ktoś (Krzysztof Jażdżewski lub sam minister - tego nie wiemy) zadzwonił do doktora Wijaszki z prośbą, by odciął ostatni człon z nazwy wirusa i na razie poinformował oficjalnie, że laboratorium wykryło wirusa H5” - napisała Gazeta, która sugeruje, że być może chodziło o lepsze przygotowanie się sztabu kryzysowego do odparcia ewentualnej paniki, jaka mogła wybuchnąć w Toruniu jeszcze w sobotę.
O tym, że odkryto tam najbardziej zjadliwą odmianę wirusa - H5N1- minister rolnictwa poinformował w poniedziałek.
- Z ministrem rolnictwa rozmawiałem tylko raz, kilka miesięcy temu. Z panem Jażdżewskim kontaktujemy się codziennie, ale nigdy nie usłyszałem od niego sugestii, by wstrzymać informację o pojawieniu się w Polsce szczepu wirusa ptasiej grypy H5N1.
Od rewelacji "GW” odcięło się także ministerstwo rolnictwa. (am, pap)