Wczoraj po raz czternasty zagrała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Na ulicach miast regionu sfotografowaliśmy dziesiątki wolontariuszy zbierających datki dla ratowania życia dzieci poszkodowanych w wypadkach.
Na pieniądze z puszki połakomili się dwaj wolontariusze z Puław. Mieli pecha. Przechodnie zauważyli, jak młodzieńcy wybierają datki. Zaciągnęli oszustów do samochodu i zawieźli przed puławskie biuro Orkiestry. Chłopcy uciekli zaraz po wyjściu z auta. Poza tym żałosnym przypadkiem w całym regionie było karnawałowo.
- Miałem umrzeć nieco wyżej, ale już mi się nie chciało biec i padłem tutaj. Dużo tu było improwizacji - opowiadał Mariusz Pawlik, "zastrzelony” hitlerowiec z grupy Aufklarungs Abteilung 7. Zapowiedź inscenizacji wzbudziła protesty części środowisk kombatanckich, którzy podkreślali, że Zamek był miejscem kaźni wielu Polaków. Narodowcy grozili, że zablokują przedstawienie. Do niczego takiego nie doszło.
Nie udało się pobić rekordu największej liczby występujących jednocześnie gitarzystów. Do muszli koncertowej przyszło nieco ponad 20 osób. - Nawet nie zdążyłam się przygotować. O wszystkim dowiedziałam się wczoraj - mówi Kamila Olech z Bielechy. Rok temu grała na pl. Litewskim.
Krytycznie o Orkiestrze mówiono jedynie w Telewizji Trwam. - Jeśli są jakieś zjawiska niepochlebne, można wspomnieć o nich również, obiektywnie. Tylko żeby nie stworzyć obrazu, w którym będzie się widziało tylko dziury w całym - powiedział metropolita lubelski abp Józef Życiński dziękując wolontariuszom za udział w akcji.
(ar, kal, pim, drs)