Spokojne, eleganckie panie, nikt podejrzany ich nie odwiedzał - mówią sąsiedzi o Danucie B. i jej córce Ewie. W środę wieczorem policja odnalazła zwłoki kobiet w mieszkaniu w bloku przy ul. Skrzetuskiego w Lublinie.
Jedenastopiętrowy wieżowiec stoi nieopodal hipermarketu Leclerc. 42-letnia Danuta B. z 21-letnią córką mieszkały na pierwszym piętrze.
- Tę starszą to widziałam jeszcze dwa, trzy dni temu - opowiada sąsiadka z tego samego piętra. - W środę widziałam, jak prawie przez cały dzień dobijała się do ich mieszkania rodzina. Ale drzwi były zamknięte.
Jak już informowaliśmy wczoraj, Danuta B. była umówiona ze swoją matką na wizytę do lekarza. W mieszkaniu przy ul. Skrzetuskiego nikt jednak nie odbierał telefonu. Kobieta przyjechała z kuzynem do mieszkania. Drzwi były zamknięte. Rodzina kobiet wezwała policję. Funkcjonariusze początkowo podejrzewali, że być może doszło do zaczadzenia. Około godziny 18 wyważyli drzwi. Zwłoki kobiet leżały w pokoju. Widoczne były ślady walki. Wszędzie było mnóstwo krwi.
- Zamordowane miały ślady po uderzeniach twardym, tępym narzędziem - mówi Renata Laszczka-Rusek, z lubelskiej policji. - W kuchni policjanci znaleźli zabitego psa.
Policja nie chce zdradzić więcej szczegółów. Przez całą noc w mieszkaniu pracowali technicy. Zabezpieczali ślady. Jeszcze w środę wieczorem zostali przesłuchani sąsiedzi i rodzina zamordowanych. Wiadomo tylko, że po wstępnych oględzinach lekarskich, został wykluczony seksualny motyw dokonania zbrodni.
Nawet najbliżsi sąsiedzi kobiet twierdzą, że w środę niczego podejrzanego nie słyszeli. - Żadnych krzyków i wołań o pomoc. A przecież cały czas ktoś był u mnie w domu - mówi sąsiadka.
Kobiety mieszkały same. Starsza z nich pracowała, młodsza uczyła się. - Czasem odwiedzał je tylko syn Danuty, choć ostatnio długo go nie widziałam - mówi sąsiadka. - Poza tym bywała jakaś młodzież. Nikt podejrzany.
Komendant miejski policji stworzył specjalną grupę do prowadzenia śledztwa. Nadzoruje je Prokuratura Okręgowa w Lublinie.