15- latka zamieszana we wrzucenie koleżanki do studni i zaatakowanie pasażera MPK, trafi do ośrodka wychowawczego.
- Bzdury piszecie - oburzała się na dziennikarzy matka Niny. Przyszła wczoraj do sądu na sprawę córki. - Zmarnowaliście nam życie tymi artykułami - złościła się. W tym czasie Nina z zakrytą kapturem twarzą szybko wślizgnęła się na salę rozpraw.
O dziewczynie jest głośno już od ponad roku. Jej "kariera” zaczęła się jesienią 2005 roku. Wtedy kompani nastolatki wrzucili do studni 14-letnią Klaudię. To Nina wywabiła ją z mieszkania. Choć widziała, jaki los spotkał koleżankę, nikomu nic nie powiedziała. A sąd rodzinny nakazał Ninie... przeprosić cudem uratowaną Klaudię.
Nastolatka niczym się nie przejęła. Piła, wagarowała. Przed trzema tygodniami wysłuchała ogłoszenia wyroku na dwóch mężczyzn, którzy wrzucili Klaudię do studni. Tego samego dnia wieczorem wywołała rozróbę w autobusie MPK. Jej dwóch kumpli ugodziło nożem 21-letniego studenta. Nożownicy trafili do aresztu za usiłowanie zabójstwa, a Nina po przesłuchaniu... wróciła do domu. Znowu zajął się nią sąd rodzinny.
Z informacji zebranych przez pracownika sądu wynikało, że dziewczyna obraca się w złym towarzystwie, nie przychodzi na zajęcia do ośrodka kuratorskiego, a od 11 stycznia w ogóle nie pojawia się w szkole.
- Chodzi o to, żeby odizolować ją od obecnego środowiska - tłumaczy Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. - W ośrodku będzie się uczyła i ktoś będzie miał nadzór nad jej zachowaniem.
Jeśli dziewczyna nie stawi się tam dobrowolnie, zostanie doprowadzona siłą. A sąd rodzinny dalej będzie wyjaśniał jej udział w ataku na pasażera. Póki co zarzucono jej podżeganie do pobicia. - Syn mówi, że zagrzewała napastników do walki - opowiada ojciec zaatakowanego. Student na szczęście czuje się coraz lepiej i wyszedł już ze szpitala.
Wczoraj sędzia przesłuchał jeszcze Katarzynę O., drugą z dziewczyn, która towarzyszyła nożownikom. Zdecydował, że może pozostać w domu.