Specjaliści z magistratu zbadają wszystkie drzewa w Ogrodzie Saskim. Wiadomo już, że kilkadziesiąt z nich wymaga pilnego leczenia. Nie wiadomo natomiast, ile to będzie kosztować.
Z roku na rok jest coraz gorzej. Z ostatnich badań wynika, że jedna trzecia drzew w parku wymaga specjalnej pielęgnacji lub leczenia. Część z nich zasadzono na początku ubiegłego wieku.
Zdaniem urzędników, w 90 procentach przyczyną ich złego stanu jest zaawansowany wiek. Coraz rzadziej zdarza się, by drzewa okaleczali ludzie. A jeszcze kilka lat temu takie przypadki nie były niczym nadzwyczajnym. Zdarzało się, że ktoś wiercił dziury w pniach i wlewał w nie żrące substancje.
W ratuszowej kasie na pielęgnację i leczenie drzew zapisano 150 tys. zł. Ma wystarczyć na całe miasto. Magistrat stara się o dodatkowe 50 tys. zł w Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska.
Szanse na uzyskanie wsparcia są spore. Jeśli się uda, pieniędzy powinno wystarczyć pielęgnację około 500 drzew.
- To całkiem sporo, ale i zakres prace będzie różny - dodaje Wrona - W niektórych przypadkach konieczne będą tylko drobne zabiegi kosmetyczne. Sporo pracy czeka nas na Kalinowszczyźnie, gdzie wiele drzew mocno ucierpiało w czasie ubiegłorocznych wichur. Musimy się jednak zmieścić w budżecie.
A jak on się ma do rzeczywistych potrzeb?
- To jakby zapytać dyrektora szpitala, czy starcza mu pieniędzy z NFZ - kwituje Wrona.
Pieniędzy może zabraknąć, bo letnie burze poczyniły w mieście prawdziwe spustoszenie. Zniszczenia nie ominęły Ogrodu Saskiego. Sierpniowa wichura powaliła sześć drzew. Ucierpiał olbrzymi dąb, rosnący w okolicy KUL. Drzewo straciło blisko jedną trzecią korony.
Zdaniem urzędników, w porównaniu do reszty miasta, drzewa w lubelskich parkach są w stosunkowo dobrym stanie. Najgorzej mają się te, rosnące wzdłuż ruchliwych ulic. Niszczą je przede wszystkim parkujący kierowcy.