Nie przyznaję się, odmawiam składania wyjaśnień - wyrecytował wczoraj na początku swojego procesu Jacek R., oskarżony o próbę przekupienia radnego Lublina.
Afera, której głównym bohaterem jest Jacek R., wstrząsnęła Lublinem latem 2003 roku. Radni przegłosowali wówczas zmianę planu zagospodarowania przestrzennego działki przy al. Kraśnickiej. Dzięki temu można tam było wybudować hipermarket spożywczy. Terenem tym interesowała się brytyjska sieć Tesco.
Uchwałę poparło 17 radnych (Prawo i Rodzina, Lubelskie Forum Samorządowe, Samoobrona i dwóch radnych z SLD). Wynik głosowania w Radzie Miasta był zaskakujący. Miesiąc wcześniej identyczną uchwałę poparł tylko jeden z 31 radnych. Od głosowania wstrzymał się m.in. prezydencki klub Prawo i Rodzina, przeciwko głosowało 17 radnych. Uchwałę ponownie wprowadził pod obrady prezydent Andrzej Pruszkowski.
Przed powtórnym głosowaniem Jacek R. przyszedł do Jarosława Urbana, znanego biznesmena, wówczas działacza Samoobrony. Przedsiębiorca nagrał rozmowę na dyktafon. O kasecie zrobiło się głośno w Lublinie. Pisały o tym gazety. Prokuratorzy wezwali Urbana na przesłuchanie. Biznesmen oddał im nagranie.
Na podstawie zapisu i zeznań Urbana prokuratura doszła do wniosku, że Jacek R. usiłował złożyć korupcyjną propozycję. Chciał, żeby Urban przekazał radnemu Romanowi Szotowi z Samoobrony ofertę: jeśli zagłosuje za uchwałą umożliwiająca budowę hipermarketu, dostanie 50 tys. zł bądź dwuletnią dzierżawą pawilonu w Tesco.
Jacek R. został zatrzymany. Na kilka tygodni trafił do aresztu. Podczas pierwszego przesłuchania powiedział, że złoży zeznania dopiero po tym, jak biegli zbadają nagranie od Urbana. Potem zmienił zdanie i milczał. Przyznał jedynie, że był lobbystą na rzecz Tesco, rozmawiał kilka razy z Urbanem, a całą sprawę traktuję jako grę polityczną.
Na następnej rozprawie sąd wysłucha nagrania. Potem zacznie przesłuchiwać świadków. Sędziowie chcą, by złożyli zeznania do połowy kwietnia.