Jak zwykły parking potraktowali w czwartek plac Litewski oficjele uczestniczący w odsłonięciu nowego pomnika. Ratusz twierdzi, że nie dawał zgody na wjazd. A Straż Miejska, która zwykłemu śmiertelnikowi wlepiłaby za to mandat, tłumaczy, że nie miała tu nic do gadania
Uroczystości przy nowym pomniku Nieznanego Żołnierza zaczęły się w samo południe. Była orkiestra wojskowa, flagi na masztach, płonące znicze i płomienne przemowy. Na przykład o tym, że patriotyzm to dobre wypełnianie powierzonych nam obowiązków – przypominał o tym wojewoda.
Nikt nie wnikał, dlaczego auta oficjalnych gości stoją tam, gdzie parkować nie wolno. Na plac Litewski mogą wjeżdżać swobodnie tylko służby ratunkowe podczas akcji. Pozostali muszą dostać specjalne zezwolenie od Urzędu Miasta. W tym przypadku nikt takiej zgody nie dostał.
– Nie wydawaliśmy zezwoleń – mówi Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta.
Samochody zaparkowane na pl. Litewskim, zwłaszcza w takiej liczbie, zazwyczaj nie umknęłyby uwadze Straży Miejskiej, która śledzi obraz z kamer gęsto rozwieszonych nad placem. Zwykły śmiertelnik miałby duże szanse na mandat od strażników. Zazwyczaj, bo w czwartej żadnych mandatów nie było. Strażnicy miejscy na placu byli, ale na galowo.
– Zabezpieczeniem uroczystości zajmowała się żandarmeria wojskowa, decyzje podejmował jej dowódca zabezpieczenia – tłumaczy Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. – To żandarmeria oceniała, gdzie należy ustawić swoich funkcjonariuszy, ale też decydowała, gdzie należy ustawić pojazdy.
– Żenująca sytuacja – komentuje Krzysztof Lipka, miejski aktywista z grupy Pieszy Lublin, walczącej o respektowanie praw pieszych i dostrzeganie ich potrzeb. – To brak poszanowania dla publicznej własności.
Kierowcy nie mieli oporów nawet przed zostawianiem samochodu tuż przed pobliskim, także ozdobionym flagami, pomnikiem Konstytucji 3 Maja, który nie był w czwartek najważniejszy. Do internetu trafiło zdjęcie, na którym flagi ledwo widać zza samochodów.
Po tym samym placu Litewskim na co dzień nie wolno jeździć nawet rowerzystom, którzy wciąż czekają na regulamin placu, mający im na to pozwolić. Ratusz skłonny jest dopuścić jazdę rowerem, ale wyłącznie po ściśle wyznaczonych trasach.
Takie zasady znalazły się w projekcie regulaminu placu, który na razie nie został uchwalony przez Radę Miasta. Trafiły do niej już dwie wersje projektu. Pierwsza, którą ostatecznie kazał posłać do kosza sam prezydent, była tak szczegółowa, że zakazywałaby wchodzenia na większość trawników, a nawet... mycia wrotek.
Starcie z placem
Przejazd samochodów po odnowionym placu już trzykrotnie kończył się źle dla samego placu, a dokładnie wbudowanych w jego nawierzchnię fontann zwanych linearnymi. Jedna z nich załamała się pod ciężarem policyjnego radiowozu wezwanego do pijanej kobiety. Druga została uszkodzona w taki sam sposób przez furgonetkę firmy sprzątającej plac. Trzecia zapadła się pod samochodem firmy strojącej choinkę.
– Łączny koszt napraw wyniósł ok. 120 tys. zł – informuje Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta. – Koszty zostały pokryte z ubezpieczenia.