Na parkingu za Konopnicą prostytutki pojawiają się zazwyczaj po godzinie 10 rano. - Bardzo wielu kierowców korzysta z ich usług - mówi nam pracownica pobliskiego baru. - I to wcale nie kierowcy ciężarówek, tylko samochodów osobowych. Niektórzy są tu wręcz stałymi klientami.
Wzięcie miała wczoraj dziewczyna stojąca przy parkingu w Niemcach. W ciągu kilkudziesięciu minut na jej propozycję skusiło się trzech kierowców. Mało tego. Kiedy dziewczyna była chwilowo nieobecna przy ulicy, na jej miejscu pojawiło się kilku nastolatków na rowerach. Porozglądali się, chwilę poczekali. Jakby kogoś szukali, po czym odjechali. Nie znalazłszy poszukiwanej osoby pojechali. W Konopnicy "tirówek” nie było. Byli za to zaskoczeni kierowcy, którzy wjeżdżali na parking, chwilę się rozglądali i jechali dalej.
- Ja znam te dziewczyny, bo bardzo często jeżdżę tą trasą - opowiada nam kierowca TIR-a. - I zawsze śmieszy mnie ta nazwa "tirówki”, bo my akurat najrzadziej korzystamy z ich usług. Poza tym na Lubelszczyźnie jest bardzo mało takich kobiet. Jak jeżdżę na Pomorze, czy w okolice Poznania, to dopiero jest na co popatrzeć - mówi Tomasz Kiełbowski, kierowca ciężarówki.
Na trasie warszawskiej, w okolicach Jastkowa, spotykamy kolejną "tirówkę”. To młoda Polka. Ma na imię Iwona. - Sama wybieram miejsca, w których pracuję. Tu ruch jest taki sobie i zawsze mogę się szybko ulotnić. Gdybym chciała zarobić majątek, to stałabym przy lesie.
Ile Iwona zarabia? Tyle, co wszystkie dziewczyny: 40 i 50 zł (za stosunek oralny i stosunek klasyczny). - Prezerwatywy mam własne - podkreśla Iwona.
W Jastkowie klientów jest niewielu. Więcej roboty mają "tirówki” w Żyrzynie i jeszcze bliżej Warszawy, za Garwolinem. Tam jest większy wybór i więcej miejsca.
Większość "tirówek” pracuje przez cały dzień, do godz. 18-19. Potem przyjeżdża po nie samochód i zabiera.
- Kontrolujemy te panie - zapewnia Janusz Wójtowicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. - Jeżeli nie są Polkami, to sprawdzamy, czy przebywają u nas legalnie i czy nie są poszukiwane. I na tym zazwyczaj kończy się nasza rozmowa, bo one nie mówią, czy ktoś czerpie korzyści z ich "pracy”, co jest karalne.